"Nie pasuje to do krajobrazu. Co piąte drzewo różowe, umalowane". "Przesada. Psuje. Dla nas psuje to wygląd". "To z oszczędności. I z niechlujstwa" - tak spacerowicze i biegacze recenzują pracę geodety w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Chodzi o setki drzew na odcinku kilku kilometrów wymalowanych jaskrawą, różową farbą. Leśnicy zapewniają: drzewa nie zostały zniszczone.

Jednych bulwersują, innych bawią. Różowy Park Krajobrazowy - śmieje się pytany o drzewa spacerowicz. Wymalowane jaskrawym różem strzałki na drzewach w okolicy torów w Trójmiejskim Park Krajobrazowym widać z daleka. Bez kłopotów można odnaleźć je w lesie między Witominem a Karwinami. Różowe znaki można też dostrzec na drzewach rosnących w Rezerwacie Przyrody Kacze Łęgi. Sam Trójmiejski Park Krajobrazowy to ogromny las otaczający aglomerację od południa. Między Gdynią a Gdańskiem Osową biegnie przez niego linia kolejowa nr 201. Od niedawna jeżdżą nią pociągi Pomorskiej Kolei Metropolitalnej, przez co stała się znacznie częściej używana.

Drzewa i kamienie

Kolej przeprowadziła tam też prace, których celem było spełnienie wymagań wynikających z rozporządzenia Ministra Infrastruktury z 2008 roku. Zgodnie z rozporządzeniem na gruntach położonych w sąsiedztwie linii kolejowych drzewa i krzewy mogą być usytuowane w odległości nie mniejszej niż 15 m od osi skrajnego toru kolejowego. Jest to związane z zapewnieniem bezpieczeństwa prowadzenia ruchu kolejowego - tłumaczy Ewa Szymonowicz-Ginter z pomorskiego oddziału Polskich Linii Kolejowych. Wycinka, która czekać ma wszystkie drzewa rosnące za blisko torów to jedna sprawa. Druga to odszukanie granicy między terenami kolejowymi a Lasami Państwowymi, która przeważnie przebiega 15 metrów od torów. Zastosowanie na drzewach różowej farby jest wynikiem robót geodezyjnych związanych z pracami związanymi ze wznowieniem granic pomiędzy terenami kolejowymi a Lasami Państwowymi. Lasy Państwowe są podmiotem wiodącym, prowadzącym temat, dokonującym wyboru firmy geodezyjnej i pilotującej jej wykonanie - odsyła nas w sprawie jaskrawego różu Szymonowicz-Ginter. W Nadleśnictwie Gdańsk szybko dowiadujemy się, że rzeczywiście leśnicy zlecili takie prace. Geodeta miał odszukać kamienie graniczne lub też oznaczyć miejsca, w których powinny one być.

Geodeta "poszalał"

Leśnicy prac jeszcze nie odebrali. Nie mają jednak zastrzeżeń co do fachowości ich wykonania, zwłaszcza, że geodeta zapewnił ich o użyciu ekologicznej i biodegradowalnej farby. Przyznają, że musiał on oznaczyć tak punkty w terenie. Styl jednak budzi pewne wątpliwości. Poszalał nam troszkę geodeta. Nie jest to broń boże jakiś szalony graficiarz - żeby nie było - jednak same malunki trochę za duże, no i kolor taki majtkowy, niepotrzebnie. O tej intensywności tego malowania to ja sam pogadam z geodetą. Rzeczywiście tym różowym kolorem troszkę za bardzo świeci po oczach - przyznaje Michał Grabowski, inżynier nadzoru w Nadleśnictwie Gdańsk. Dodaje, że będzie sugerował geodecie, aby używał mniej agresywnych kolorów, bardziej pasujących do lasu i zieleni. Głosów z terenu okazało się na tyle dużo, że weźmiemy pod uwagę. To jest kilkanaście głosów i na pewno na tym terenie zastosujemy metodę łagodniejszego oznaczania drzew w lesie -  mówi Grabowski.


Biały bez sensu w zimie, a zielony w lesie

Spacerowicze pytają, czy zlecenie można było wykonać inaczej. Na przykład oznaczając punkty odniesienia palikami wbitymi w ziemię. Geodeta, który wykonywał prace na zlecenie lasów twierdzi, że nie było innej możliwości. Przede wszystkim miał wyraźnie oznaczyć gdzie przebiega granica. Tłumaczy, że w wielu przypadkach nie miało sensu wbijanie palików, bo wzdłuż torów trwała wycinka drzew. A w sytuacji, gdy drzewa się przewracają, drewniane słupki mogą zostać przesunięte lub zniszczone. Do tego zdaniem geodety - gdyby spadło dużo śniegu paliki stałyby się niewidoczne. Dlatego skuteczniejsze było malowanie drzew. Jaskrawy róż? Ten kolor także nie jest przypadkowy. Znacznie lepszy niż biały w zimie. I zielony w lesie. Granatowy z mojego doświadczenia, niebieski także jest słabo widoczny. Pozostaje pomarańczowy, czerwony i różowy. Pomarańczowym była granica 15 metrów. Róż był przy granicach - tłumaczy geodeta, który prosił o zachowanie anonimowości. Zapewnia, że drzewa nie zostały zniszczone a farba zniknie bez szkody dla środowiska naturalnego. Drzew, które pomalował nie liczył. Leśnicy przyznają, że odszukać było trzeba na pewno kilkaset kamieni granicznych. W skrajnych przypadkach na jeden przypadają znaki na trzech drzewach. Wszystkie - nie tylko te pomalowane - rosnące w granicach 15 metrów od torów albo wkrótce zostaną albo już zostały wycięte. To jest taka inwestycja, która dotyczy właściwie torowisk w całej Polsce. Postanowiono kilka lat temu, teraz się to realizuje - 15 metrowy pas od skrajnego toru musi być odlesiony. Jest zalecenie dla bezpieczeństwa przeciwpożarowego i bezpieczeństwa ruchu pociągów - mówi Michał Grabowski.