Rządowe plany wprowadzenia euro mogą opóźnić się o co najmniej rok z powodu oznak słabnięcia gospodarki i rosnącego deficytu budżetowego - powiedział brytyjskiemu dziennikowi "Financial Times" Jacek Rostowski. Minister finansów przyznał też, że Polsce może grozić recesja.

Termin 1 stycznia 2012 r. jest nadal realistyczny, ale może wymagać pewnej zwłoki. Gdy nadciągnął światowy kryzys naiwnością byłoby udawanie, że nie ma on żadnego wpływu. Jeśli termin zostanie przesunięty o rok, to nie będzie to końcem świata - cytuje ministra "FT". Nasza prognoza zakłada, że Polska w 2009 r. odnotuje wzrost gospodarczy, ale biorąc pod uwagę dużą niepewność, może się okazać, że prognoza Komisji Europejskiej była trafna - dodał Rostowski. KE przewiduje, że w tym roku PKB Polski spadnie o 1,4%.

Spadek przychodów z podatków i rosnące wydatki powodują, że Polsce będzie trudniej spełnić kryterium maksymalnego deficytu budżetowego, który nie może przekroczyć 3,0 proc. PKB. Pozostałe kryteria odnoszą się do długu publicznego, inflacji, stóp procentowych i stabilnej waluty.

Prognoza rządu zakłada, iż tegoroczny deficyt budżetowy instytucji rządowych i samorządowych nie przekroczy 4,6 proc. PKB wobec 3,9 proc. PKB w 2008 r. Komisja przewiduje 6,6 proc. PKB w br. i 7,3 proc. PKB w 2010 r. By Polska mogła wejść do eurostrefy (Europejskiej Unii Monetarnej), złoty musiałby w br. zostać podwieszony pod euro w ramach systemu ERM-2 i utrzymać stabilny kurs przez dwa lata. Rząd wyznaczył sobie za cel przystąpienie do strefy euro z dniem 1 stycznia 2012 r. we wrześniu ubiegłego roku, a więc jeszcze przed światowym kryzysem finansowym.