Na prośbę USA Francja odwołała wczoraj część (wczorajsze i dzisiejsze)połączenia lotnicze na trasie Paryż-Los Angeles. Decyzję podjęto ze względu na ryzyko zamachu terrorystycznego. Jednocześnie władze USA przekazały Francuzom nazwiska ludzi podejrzewanych o współpracę z al-Qaedą, którzy wybierali się w podróż za Ocean.

Istniały obawy, że samoloty zostaną porwane i zamienione w żywe bomby na wzór zamachów z 11 września 2001 roku. O odwołanie lotów osobiście prosił Francuzów szef bezpieczeństwa krajowego USA - Tom Ridge.

Maszyny lecące z Europy do miast na Zachodnim Wybrzeżu USA mają międzylądowania na wschodzie kraju i tankują do swych zbiorników tony paliwa. Tragedia World Trade Center uczy, że to właśnie płonące paliwo jest największym zagrożeniem dla konstrukcji budynków.

Jednocześnie na międzynarodowym lotnisku w Mieście Aniołów wprowadzono najsurowsze środki bezpieczeństwa od czasu ataków na WTC i Pentagon.

Wiadomo również, że o zagrożeniach zamachami Tom Ridge rozmawiał z przedstawicielami innych państw. Jakich - tego nie ujawniono.

Specjalne środki ostrożności wprowadzono m.in. na polskich lotniskach. Na warszawskim Okęciu maszyny do prześwietlania bagażu umieszczono już w wejściach na hale przylotów i odlotów. Kontrolowany jest każdy, kto chce wejść na teren lotniska. Obawy są tym większe, że niedawno ktoś ukradł tam niekompletne mundury polskich pilotów.

Przypomnijmy w całych Stanach Zjednoczonych obowiązuje pomarańczowy, czyli wysoki poziom alarmu antyterrorystycznego. Oznaką zagrożenia są choćby baterie rakiet przeciwlotniczych rozmieszczone wokół głównych miast.

Z kolei w ubiegły piątek telewizja arabska Al-Jazeera nadała nowe oświadczenie Ajmana al-Zawahriego, zastępcy Osamy bin Ladena, zapowiadające, że al-Qaeda będzie prześladować Amerykanów wszędzie na świecie, "również w ich ojczyźnie".

06.00