Do 27 osób wzrosła liczba osób, które zginęły w sobotniej strzelaninie w indyjskim Kaszmirze. Wśród ofiar znajduje się 13 mężczyzn, 13 kobiet oraz dziecko. W szpitalu przebywa 35 osób, dziewięć jest w stanie krytycznym. To najkrwawszy incydent od 14 maja, gdy nieznani sprawcy zaatakowali indyjski obóz wojskowy w Kaszmirze i zabili 35 osób.

Do tragedii doszło w Dżammu, zimowej stolicy stanu Dżammu i Kaszmir. Według policji, pięciu napastników, przebranych za hinduskich pątników, otworzyło ogień do mieszkańców ruder w rejonie dzielnicy Kasim Nagar.

Na razie nikt nie przyznał się do przeprowadzenia ataku, ale indyjska policja podejrzewa, że stoi za nim grupa o pakistańskich korzeniach Laszkar-i-Taiba. Władze indyjskie skarżą się, że akty przemocy ze strony wspieranych przez Pakistan zwolenników odłączenia Kaszmiru od Indii trwają z niesłabnącym natężeniem.

Napięcie między Indiami a Pakistanem opadło po zabiegach dyplomacji międzynarodowej, ale po obu stronach 2900-kilometrowej granicy nadal czeka w pogotowiu prawie milion żołnierzy i obawa przed wojną jeszcze do końca nie znikła.

Delhi oświadczyło, że wycofa swe wojska dopiero, gdy Islamabad dotrzyma słowa i położy kres zbrojnym wypadom. Władze indyjskie mówią, że do października będą obserwować natężenie infiltracji i aktywności separatystów.

Na początku roku prezydent Pakistanu Pervez Musharraf obiecał ukrócić infiltrację fanatycznych bojówek islamskich z terytorium pakistańskiego przez linię kontroli w Kaszmirze i powiedział, że nie będzie tolerować uprawiania terroryzmu pod hasłami wolności dla Kaszmiru.

foto RMF

08:10