1,2 mld dolarów będzie potrzebowała w tym roku cywilna administracja Iraku na utrzymanie pól naftowych w tym kraju. Kongres USA przyznał już na ten cel 400 milionów, ale potrzeba dodatkowych pieniędzy, bo rurociągi, już znajdujące się w fatalnym stanie, są niszczone.

Siły koalicji cały czas nie radzą sobie z zaprowadzeniem trwałego porządku w Iraku. Od wczoraj zginęło tam kolejnych 3 amerykańskich żołnierzy. Jednak Waszyngton nie zgadza się z opinią, że w Iraku wybuchła już wojna partyzancka.

Mimo to goszczący w Afryce prezydent Bush przyznał, że bezpieczeństwo to problem: Nie ulega kwestii, iż w Iraku mamy kłopoty z bezpieczeństwem. Będziemy je rozwiązywać w odniesieniu do konkretnych osób. Musimy pozostać nieustępliwi.

Również wczoraj ustępujący dowódca sił koalicyjnych w Iraku, generał Tommy Franks, powiedział w Kongresie, że wojska USA mogą pozostać w tym kraju przez kilka lat: Przewiduję, że będziemy zaangażowani w Iraku w przyszłości. Czy oznacza to dwa, czy cztery lata, tego nie wiem. Generał dodał, że przynajmniej do końca tego roku liczebność wojsk w Iraku będzie utrzymana na obecnym poziomie prawie 150 tysięcy żołnierzy.

Poprzedniego dnia Franks, wraz z ministrem obrony Donaldem Rumsfeldem, przedstawiali sytuację w Iraku przed Komisją Sił Zbrojnych Senatu. Szef Pentagonu poinformował tam m.in., że koszt wojny sięga miesięcznie prawie 4 miliardów dolarów.

Problemy Amerykanów w Iraku powodują, że USA coraz częściej mówią o zaangażowaniu innych państw lub organizacji w tym kraju. Wczoraj sekretarz stanu USA Colin Powell ujawnił, że Stany Zjednoczone zamierzają przedyskutować z partnerami z NATO, czy Pakt Atlantycki powinien odgrywać jakąś rolę w powojennym Iraku. Według Powella dziś NATO skupia się na pomocy Polsce, ale w przyszłości jego zaangażowanie w Iraku może być większe.

06:00