Prokuratura w Ropczycach na Podkarpaciu wszczęła postępowanie w sprawie porodu, jaki miał miejsce na terenie tamtejszego ośrodka zdrowia. 38-letnia kobieta urodziła dziecko na korytarzu. Poród odebrał ojciec dziecka. Personel placówki się nie pojawił, mimo wezwań dzwonkiem.


Personel placówki był przez długi czas wzywany przez ojca dzwonkiem, lecz nikt nie otwierał im drzwi - poinformował prok. Artur Grabowski, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Rzeszowie. Dodał, że dzwonek był słyszalny, bo to ustalono już w trakcie postępowania.

Ojciec udał się również z drugiej strony budynku do stacji pogotowia ratunkowego, gdzie również nie uzyskał żadnej pomocy, po czym połączył się z numerem alarmowym i wezwał na miejsce karetkę pogotowia - mówił prokurator.

Dodał, że kobieta, nie mogąc doczekać się pomocy, urodziła dziecko na korytarzu placówki. Poród odebrał mąż, który okrył noworodka własną kurtką.

Dopiero wtedy matka z dzieckiem doczekała się pomocy pielęgniarskiej i medycznej. Karetką została przewieziona do szpitala w Dębicy. Matka i dziecko czują się dobrze. W poniedziałek opuścili szpital i wrócili do domu.

Prok. Artur Grabowski poinformował, że postępowanie przygotowawcze prowadzone przez policję dotyczy narażenia 38-letniej kobiety i jej nowo narodzonego dziecka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia, przez osoby, na których ciążył obowiązek opieki.

Zbulwersowany sytuacją ojciec dziecka zarzucił personelowi szpitala niedopełnienie obowiązków - zaznaczył prok. Grabowski.

Jak dowiedzieliśmy się w poniedziałek 3 grudnia, w tej sprawie prokuratura przesłuchała jak na razie kilka osób.

Pracownicy placówki, którzy byli na miejscu, tłumaczą, że zamknęli drzwi do budynku, bo przychodziły tam osoby postronne pod wpływem alkoholu. Dlaczego nie słyszeli dzwonka - który jak już ustalono działał - nie wiadomo. Prokuratura nie ujawnia na razie jak tłumaczą się lekarze i pielęgniarki. Wiadomo, że byli trzeźwi.


(j,ug,mw)