Jan Marian Rokita rezygnuje z przewodniczenia obradom komisji administracji. Poseł najwyraźniej poczuł się lekceważony przed kolegów. Jak sam stwierdził, powodem jego dymisji są powtarzające się nieobecności posłów na posiedzeniach komisji.

Komisja administracji i spraw wewnętrznych liczy 39 posłów. A na obradach pojawiało się trzech, a najwyżej pięciu parlamentarzystów. Brak kworum sprawiał, że posiedzenia odwoływano: "Chciałbym, żeby w żaden sposób nie nakładać na to jakichkolwiek problemów personalnych czy politycznych. To nie ma nic wspólnego z tym, kto należy do jakiego komitetu wyborczego. Nie ma nic wspólnego z tym, kto należy do jakiej partii. Ja się nie zgadzam na to jak – do jasnej cholery – działa ten parlament. Dziękuję państwu" – powiedział zdenerwowany Rokita. Swoją decyzję uzasadnił sporem z marszałkiem i Prezydium Sejmu na temat interpretacji regulaminu. Poinformował, że marszałek unieważnił sprawozdanie komisji dotyczące ustawy o zarządzaniu kryzysowym, powołując się na brak kworum przy głosowaniu w komisji nad tą ustawą. Tymczasem Rokita uważa, że ta decyzja pogwałciła art. 8 ust. 4a regulaminu Sejmu, który stwierdza, iż "poseł potwierdza swoją obecność na posiedzeniu komisji podpisem na liście obecności". "Pan Marszałek wie dobrze, że posłowie nagminnie łamią obowiązek uczestnictwa w posiedzeniach komisji, że nagminnie też po podpisaniu listy obecności opuszczają salę posiedzeń. "Nie zgadzam się na to Panie Marszałku. Tryumfu obiboków, leserów i złośliwych zrywaczy posiedzeń, którym przyznał Pan rację, nie akceptuję. Moja rezygnacja jest więc protestem. Protestem przeciwko kompromitującemu działaniu tego Sejmu" - napisał Rokita do Płażyńskiego. Dodajmy, że jak dowiedziało się Radio RMF FM, protest posła Rokity popierają przewodniczący komisji samorządu, obrony i skarbu.

foto RMF FM

00:50