„Ratuj maluchy” to nazwa akcji, którą podjęli rodzice przeciwni rządowym planom posłania sześciolatków do szkół. Na razie zebrali ponad tysiąc podpisów pod protestem wobec planowanej już za rok likwidacji zerówek. Dziś spotkali się w Warszawie, gdzie trwa Forum Oświatowe. Minister edukacji Katarzyna Hall nie podziela obaw rodziców.

Rodzice nie buntują się przeciwko wcześniejszej edukacji swoich dzieci. Twierdzą tylko, że polskie szkoły nie są przygotowane na przyjęcie sześcioletnich maluchów. Te dzieci przeżyją szok. To będzie po prostu dla nich trauma. Naszym zdaniem najpierw trzeba przygotować szkoły do tak poważnego wydarzenia, jakim będzie posłanie wszystkich sześciolatków do szkół - mówi Karolina Elbanowska, matka czworga dzieci.

Protestujący wymieniają zagrożenia, jakie czekają na sześciolatków. Twierdzą, że maluchy będą praktycznie bezbronne wobec agresji starszych uczniów i same nie poradzą sobie w toaletach dla dorosłych. Zaznaczają również, że ławek i krzesła będą dla nich zbyt duże.

Rodzice zaznaczają także, że szkoły będą po prostu przepełnione, bo za rok do pierwszych klas trafi aż 700 tysięcy dzieci – 350 tysięcy siedmiolatków i drugie tyle o rok młodszych maluchów.

Ich obawy podzielają nauczyciele. Żeby to co na papierze było też w praktyce. Z doświadczenia wiem, że na papierze jest pięknie, a rzeczywistość trzeszczy - powiedziała naszemu reporterowi Danuta Adamczewska-Królikowska, nauczycielka z Warszawy.

Minister edukacji Katarzyna Hall nie podziela obaw rodziców dzieci, które wcześniej o rok mają pójść do szkoły. Przekonuje, że jest wystarczająco dużo czasu, by przygotować szkoły na przyjęcie maluchów.

Mam nadzieję, że w trakcie najbliższego roku, dwóch, samorządy dojdą do tej sytuacji, kiedy stopniowo wszystkie młodsze dzieci będą mogły być kształcone w naprawdę dobrych warunkach - mówi reporterowi RMF FM.