W przyszłym roku emerytury i renty będą podnoszone w marcu o tyle, ile wyniosła inflacja w poprzednim roku oraz o 20 procent wskaźnika płac – zapowiedział po posiedzeniu rządu minister pracy Jerzy Hausner. Teraz wysokość emerytur jest uzależniona od założonego w budżecie poziomu inflacji, a świadczenia są waloryzowane w czerwcu.

Na przykład 1 marca 2003 r. emerytury będą powiększone o poziom inflacji w 2002 r. oraz o - minimum - 20 proc. realnego wzrostu wynagrodzeń w 2002 r. Gdyby inflacja lub płace w ciągu roku znacząco się zmieniły, we wrześniu emeryci i renciści dostaną dodatkowe pieniądze

Obecnie wysokość emerytur jest uzależniona od założonego w budżecie poziomu inflacji, a świadczenia są waloryzowane w czerwcu. Jeśli na koniec roku wskaźniki okazywały się mniejsze od planowanych, w kolejnym roku emeryci dostawali wyrównanie pomniejszone o nadpłaconą już część świadczeń. Tak stało się w tym roku: waloryzacja wyniesie tylko 0,5 proc., podczas gdy w 2001 r., wyniosła 12,7 proc.

Na razie trudno powiedzieć, czy emerytury będą wyższe czy też niższe. W tej chwili inflacja jest niższa od szacowanej przez rząd, a wzrost gospodarczy bliski zeru, więc emerytury rosną szybciej niż płace. Krzysztof Dzierżawski z Centrum im. Adam Smitha ocenia, że emeryci raczej nie powinni liczyć na wyższe świadczenia: W dłuższym okresie czasu emerytów czekają zmiany na gorsze - uważa Dzierżawski.

Jego zdaniem podwyżka emerytur i rent o 20 procent wzrostu płac to za mało – emeryci i renciści w zbyt małym stopniu skorzystają ze wzrostu gospodarczego: Będziemy mieli do czynienia ze zjawiskiem odtwarzania się fenomenu emerytów ze „starego i nowego portfela” - mówi. Według Dierżawskiego zmiany proponowane przez resort pracy są kosmetyczne, choć słuszne jest uzależnienie waloryzacji od realnej inflacji.

foto RMF

22:30