Pomysł, który zmonopolizuje rynek krwi. RMF dotarł do zarządzenia min. zdrowia, który przed rokiem powołał zespół mający rozpatrzyć propozycję wdrażania sytemu pobierania krwi i tworzenia banku produktów krwiopochodnych.

Oczywiście zarówno system, jak i bank, byłyby potrzebne. Problem jednak w tym, że propozycja została stworzona przez firmę znanego biznesmena, kojarzonego z Leszkiem Millerem, biznesmena, który po prostu chciał na tym zrobić niezły interes. Nazwa firmy jest zresztą wprost wymieniona w zarządzeniu ministra Leszka Sikorskiego.

Tak więc resort zdrowia powołał zespół do rozpatrzenia pozycji jednej firmy, która przy okazji zmonopolizuje rynek krwi. Projekt skupia bowiem system poboru krwi i produkcji preparatów krwiopochodnych w jednym ręku. Jednak Leszek Sikorski twierdzi, że nie ma w tym nic dziwnego: Zespół, który powołałem, był zespołem, który miał powiedzieć, jak ma być rozwiązany problem.

Dziwne, że resort w tej sprawie nie ogłosił nawet konkursu. Skąd na ministerialnych biurkach wziął się pomysł znanego biznesmena? – tego Leszek Sikorski nie chce zdradzić. To nie jest istotne, czy jest to działalność prywatna czy publiczna, istotne jest to, że jest to jakiś ważny problem medyczny.

Wg nieoficjalnych informacji ten „ważny problem medyczny” minister zdrowia otrzymał w spuściźnie po Mariuszu Łapińskim i Aleksandrze Naumannie, którzy żywo zainteresowani byli przerabianiem osocza. To oni zerwali umowę z firmą związaną z ludźmi prezydenta – jak nazywało się właścicieli słynnego Laboratorium Frakcjonowania Osocza w Mielcu. Jako powód podawano: podejrzenie o wyprowadzenie pieniędzy (jak dotąd nieudowodnione).

Wszystko wskazuje jednak na to, że prawdziwym powodem mogła być polityczna wola, by na krwi zarobił kto inny...