Ministerstwo Obrony Narodowej szukało kompromitujących faktów z życia części rodzin lotników, którzy zginęli w katastrofie CASY - twierdzą świadkowie, do których dotarła "Rzeczpospolita". W niedzielę minęła trzecia rocznica katastrofy w Mirosławcu. Zginęło w niej 20 wojskowych. Szefem Sił Powietrznych był wtedy gen. Andrzej Błasik, który zginął w katastrofie smoleńskiej.

Gazeta dotarła do osób, które ujawniają działania podejmowane wobec rodzin ofiar wypadku CASY, w tym do córki gen. Andrzejewskiego, dowódcy 1. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Świdwinie.

Chodziło o zmuszenie ich do milczenia. Nie tylko zbierano kompromitujące ich materiały, ale także zastanawiano się nad ich publikacją w tabloidach.

O naciskach w tej sprawie zrobiło się głośno na początku 2009 r. Wówczas rodzina generała Andrzejewskiego publicznie zaczęła oskarżać MON o brak pomocy i przedłużanie decyzji o przyznaniu mieszkania służbowego.

Córka generała Andrzejewskiego zarzuciła też gen. Błasikowi, że osobiście dzwonił do jej matki Małgorzaty Andrzejewskiej, by w związku z rocznicą nie ujawniała żadnych informacji o katastrofie CASY. Przedstawić się miał jako "przyjaciel Andrzeja". Według Klaudyny Andrzejewskiej to były naciski.

Świadkowie twierdzą, iż próbowano zdyskredytować wizerunek tych rodzin, które krytykowały MON i Siły Powietrzne. Informacje te ma potwierdzać e-mail pochodzący z resortu obrony.