Wymiana na stanowisku wiceministra rolnictwa to dopiero początek możliwej większej rekonstrukcji rządu. W samym gabinecie, ale i w partii słychać coraz więcej głosów o konieczności odświeżenia składu Rady Ministrów – usłyszał nieoficjalnie dziennikarz RMF FM Roch Kowalski.

Na razie rozmowy o zmianach w rządzie są na bardzo wczesnym etapie. Wśród polityków myśl o nowym otwarciu poprzez "przewietrzenie" gabinetu pojawiła się stosunkowo niedawno. 

Rekonstrukcja miałaby być kolejnym - obok silnej kampanii opartej na poszukiwaniu wrogów w opozycji, wśród rosyjskiej agentury oraz za Odrą - sposobem na zminimalizowanie zimowego spadku w sondażach. Zminimalizowanie, bo nawet w rządzie istnieje pełna świadomość, że kryzys energetyczny, szalejące ceny surowców i niezwalniającą inflacja dotkliwie odbiją się na poparciu dla partii władzy.

Takie nadzieje mogą być jednak płonne, bo dotychczasowa praktyka pokazała, że wyborcy kolejnymi rekonstrukcjami emocjonują się mniej niż klasa polityczna i dziennikarze. Wzrosty poparcia dla PiS-u czy rządu, nawet jeśli następowały po takich zmianach, to były symboliczne, w granicach błędu statystycznego. 

Części posłów i działaczom PiS-u na wymianie kilku ministrów bardzo zależy, także ze względów osobistych. Przy takiej okazji każdy liczy, że rządowa posada przypadnie komuś z nich - przyznają wprost ministrowie - rotacja na resortowych stanowiskach daje kolejnym perspektywę, drabinę awansu i nadzieję, że jeśli nawet nie tym razem, to następnym się uda.

Na razie żadna poważna koncepcja rekonstrukcji nie została wypracowana. Pojedynczy politycy zgłaszają jedynie swoje pomysły. Najwięcej spekulacji dotyczy przyszłości Jacka Kurskiego, ale nieoficjalnie politycy przyznają, że żadna decyzja w jego sprawie nie zapadła. Otwarcie mówił o tym na konferencji prasowej prezes Jarosław Kaczyński. 

Najdłuższą za to listę ministrów do dymisji zgłasza Solidarna Polska. Ziobryści od miesięcy żądają odwołania ministra ds. europejskich Konrada Szymańskiego, a po ostatniej dymisji Norberta Kaczmarczyka z funkcji wiceministra rolnictwa do tej listy dopisali jeszcze Michała Dworczyka i Krzysztofa Kubowa.

W szeregach Solidarnej Polski nagła decyzja o odwołaniu wiceministra od wystawnego wesela i ciągnika za 1,5 mln złotych wywołała oburzenie. W obronę Kaczmarczyka zaangażowali się działacze, którzy w mediach społecznościowych prowadzą akcję obrony byłego już wiceministra. Wskazanie na jego miejsce Janusza Kowalskiego także było ze strony ziobrystów prowokacyjne. Półtora roku temu Janusz Kowalski rozstawał się z rządem w nie najlepszej atmosferze, po ostentacyjnej krytyce premiera Morawieckiego.

"Minister Kowalski nie należy do najlepszych poetów. Raczej jest to język hardy, ale tak to bywa w polityce: jedyni wybierają język poetycki, inni hardy" - przyznawał po powrocie wiceministra do rządu rzecznik gabinetu Piotr Muller.

Premier na powołanie Kowalskiego się zgodził, bo wcześniej Solidarna Polska, by jeszcze mocniej nie zaogniać sytuacji w Zjednoczonej Prawicy, otrzymała od większego koalicjanta dowolność w wyborze następcy Norberta Kaczmarczyka.

Opracowanie: