Zadłużone szpitale miały się przekształcać w spółki i być oszczędnie zarządzane. Ale dyrektorom trudno ciąć koszty, bo nie mogą decydować o wielkości załogi - informuje "Dziennik Gazeta Prawna".

W tym roku po raz pierwszy od trzech lat ponownie zaczęło rosnąć zadłużenie publicznych szpitali. Na 780 placówek 531 ma długi. Dyrektorzy szukają więc sposobów na cięcie wydatków, najczęściej redukując liczbę pracowników lub proponując im przejście z etatu na kontrakt.

Zgodnie z przepisami propozycje można składać, ale zmuszać do przechodzenia z umów na kontrakty już nie. Nie można również uzależniać od tego kontynuacji zatrudnienia.

Przepis chroni interesy pracowników, ale nie ocali szpitali. Pracodawcy, nie mogąc decydować o formie zatrudnienia, nie mogą zaplanować koniecznych oszczędności i w efekcie szpitale popadają w długi, co może doprowadzić do ich likwidacji.

Rząd zakłada, że za trzy lata nawet 40 proc. publicznych szpitali będzie działać w formie spółek, czyli ponad 300 - obecnie jest ich 105.