Rząd nie wyklucza przeprowadzenia referendum w sprawie prywatyzacji służby zdrowia. Miałoby to być odpowiedź władz na strajki lekarzy. Premier zaznaczył, że decyzja w tej kwestii jeszcze nie zapadła.

Jarosław Kaczyński przyznał, że pomysł referendum w sprawie prywatyzacji służby zdrowia był dyskutowany na posiedzeniu komitetu politycznego Prawa i Sprawiedliwości. Być może, ale to nie jest jeszcze decyzja, zwrócimy się do prezydenta o wystąpienie do Senatu - stwierdził szef rządu.

Trzeba zadać społeczeństwu – w naszym przekonaniu – pytanie zasadnicze i w zgodzie z odpowiedzią podejmować dalsze decyzje - powiedział Kaczyński. Słowa te oznaczają, że to społeczeństwo ma wziąć na siebie odpowiedzialność i ewentualne koszty polepszenia bytu lekarzy.

Premier wyjaśnił, że prywatyzacja jest jedynym sposobem zaspokojenia potrzeb lekarzy. Rząd nie może dać podwyżek, bo oznaczałoby to rozsadzenie budżetu. Nie jestem w stanie stworzyć jakiś nowych możliwości finansowych. Są takie, jakie są. W żadnym razie nie pójdziemy na to, żeby tworzyć mechanizm, który nigdy dobrze nie będzie funkcjonował - podkreślił premier.

Lekarze walczą o podwyżki pensji. Początkowo domagali się 5 tys. zł brutto dla lekarzy bez specjalizacji i 7,5 tys. zł dla medyków ze specjalizacją. Pod koniec maja, w drugim dniu protestu, zaproponowali rządowi kompromis: koniec strajku w zamian za 1 mld zł na podwyżki w tym roku, obietnicę wzrostu nakładów na ochronę zdrowia do 6 proc. PKB, ustalenie płacy lekarza-rezydenta i stażysty na poziomie dwóch średnich krajowych. Rząd nie chce jednak rozmawiać z samymi lekarzami; uważa, że jeśli mówi się o podwyżkach, to w szerokim aspekcie, uwzględniając wszystkich pracowników medycznych.

Strajk przybiera różne formy. Okręgowa Izba Lekarska w Szczecinie zaapelowała do wszystkich lekarzy, aby w najbliższą środę nie przyjmowali pacjentów. W związku z tym wojewoda zachodniopomorski zapowiedział powołanie specjalnego centrum kryzysowego. Centrum ma udzielać pacjentom informacje, gdzie mogą otrzymać pomoc medyczną.