PO zaangażuje się w kampanię przed referendum m.in. ws. JOW-ów by namawiać do głosowania na "tak". "To nasza konstytucja" - podkreślają politycy PO. Są jednak i tacy, którzy nieoficjalnie wskazują na zagrożenia związane z JOW-ami i po cichu liczą, że referendum nie będzie wiążące. "Mleko się wylało - nie możemy teraz powiedzieć, że jesteśmy przeciwko JOW-om, bo mieliśmy to kiedyś na sztandarach" - zaznacza jeden z rozmówców Polskiej Agencji Prasowej.

W referendum, które odbędzie się 6 września, Polacy odpowiedzą na trzy pytania, dotyczące wprowadzenia JOW-ów w wyborach do Sejmu, likwidacji finansowania partii politycznych z budżetu państwa oraz ustanowienia zasady rozstrzygania przez urzędy skarbowe wątpliwości na rzecz podatnika.

Z relacji uczestników posiedzenia klubu PO w Jachrance wynika, że było wiele głosów wzywających do aktywnego włączenia się w kampanię referendalną - mieli zachęcać do tego m.in. uchodzący za liderów dwóch głównych frakcji w partii: szef MSZ Grzegorz Schetyna oraz wiceszef Platformy Cezary Grabarczyk.

Inni politycy PO, z którymi rozmawiała Polska Agencja Prasowa, podkreślają, że jednomandatowe okręgi i likwidacja subwencji budżetowej dla partii to część programu PO. Propozycja wprowadzenia JOW leży u podstaw powstania Platformy Obywatelskiej. O JOW-ach mówili Donald Tusk, Andrzej Olechowski i Maciej Płażyński podczas spotkania w Hali Olivii, które dało początek PO. To nasz program i powinniśmy wziąć aktywny udział w popieraniu projektu referendum i nawoływaniu aby pójść głosowania na "tak" - powiedział lider kujawsko-pomorskiej PO Tomasz Lenz. On również jest zdania, że wrześniowe głosowanie będzie wstępem do wyborów parlamentarnych. 

"Paweł Kukiz próbuje robić z nas oszustów"



Poseł Mariusz Witczak zagadnienia ujęte w referendum nazywa "konstytucją Platformy Obywatelskiej". Nieprawdą jest, że przez ostatnie lata nic nie robiliśmy, żeby wprowadzić je w życie. Robiliśmy, ale nie zawsze inni nam w tym pomagali. Wprowadziliśmy JOW-y do Senatu i w samorządzie. Nieuczciwe jest ze strony Pawła Kukiza, że próbuje robić z nas oszustów - ocenił Witczak.

Odnosząc się do często podnoszonych przez Kukiza zarzutów o "zmieleniu" 750 tysięcy podpisów pod inicjatywą PO z 2004 roku "Powiedz 4 razy TAK dla Polski", która obejmowała m.in. wprowadzenie JOW-ów do Sejmu, polityk Platformy zwrócił uwagę, że w tamtym czasie najwięcej głosów w parlamencie miał przeciwny tym zmianom SLD. Co mieliśmy zrobić z tą inicjatywą, kiedy wraz z końcem kadencji 2001-2005 objęła ją dyskontynuacja i nie mogliśmy wykorzystać już zebranych wcześniej podpisów? - pytał Witczak.

Później przegraliśmy wybory parlamentarne i do władzy doszedł przeciwny JOW-om PiS. Kiedy wygraliśmy wybory 2007 roku, to otworzyliśmy m.in. dyskusję na temat likwidacji finansowania partii, ale tutaj również nie znaleźliśmy poparcia u pozostałych klubów, łącznie z naszym koalicjantem, PSL - dodał poseł PO.

Jego zdaniem, to dobrze, że obecnie nastał sprzyjający klimat dla jednomandatowych okręgów wyborczych. Jest większa presja na to, żeby je wprowadzić, bo przecież JOW-y popierają nie tylko wyborcy Pawła Kukiza. Byłoby więc grzechem, gdybyśmy pozwolili sobie odebrać programowo i politycznie to, co nasze - zaznaczył Witczak.

W styczniu 2005 roku Platforma złożyła w Sejmie wniosek o przeprowadzenie ogólnopolskiego referendum pod hasłem "Powiedz 4 razy TAK dla Polski". Chodziło o likwidację Senatu, zmniejszenie liczby posłów o połowę (do 230), jednomandatowe okręgi w wyborach do Sejmu oraz zniesienie immunitetu parlamentarnego. Sejm nigdy nie zajął się jednak propozycją Platformy. W 2012 r., nawiązując do zniszczenia podpisów pod inicjatywą "4 razy tak", Kukiz powołał ruch "zmieleni.pl", który ponownie upomniał się o wprowadzenie JOW-ów. Do tej pory jest to główny postulat w jego działalności politycznej.

Nieoficjalnie niektórzy politycy PO wyrażają szereg wątpliwości, czy jednomandatowe okręgi wyborcze są dobrym rozwiązaniem dla Polski. Zdaniem znanego stołecznego polityka Platformy, w dyskusji na temat jednomandatowych okręgów wyborczych, trzeba wziąć pod uwagę nie doświadczenia ugruntowanych demokracji, takich jak Wielka Brytania czy USA, ale naszych wschodnich sąsiadów. Dzięki JOW-om na Ukrainie ogromny wpływ na tamtejszą politykę zyskali oligarchowie, których stać na to, by wyłożyć ogromne pieniądze na kampanię i dzięki temu dostać się do parlamentu - zaznaczył rozmówca Polskiej Agencji Prasowej.

Mleko się wylało - nie możemy teraz powiedzieć, że jesteśmy przeciwko JOW-om, bo mieliśmy to kiedyś na sztandarach, więc oczywiście trzeba mówić, że popieramy referendum, ale jednocześnie trzymać kciuki za to, żeby ono nie wyszło - dodał poseł, który wyrażał obawy o ewentualną dominację PiS na Wiejskiej.

Zgodnie z art. 125 konstytucji, wynik referendum ogólnokrajowego jest wiążący jeżeli wzięło w nim udział więcej niż połowa uprawnionych do głosowania. Na mocy obowiązywania obecnej ustawy zasadniczej w Polsce przeprowadzono do tej pory tylko jedno referendum, dotyczące przystąpienia do Unii Europejskiej. Zagłosowało w nim 58,85 proc. uprawnionych, z czego 77,45 proc. powiedziało "tak" akcesji Polski do UE.

(abs)