Senat ratuje policję i służby przed utratą prawa do inwigilacji. Ale już nie naszą prywatność – sięganie po billingi pozostanie bez kontroli. Nowoczesne środki inwigilacji też - czytamy w "Gazecie Wyborczej".

Gazeta przypomina, że rok temu Trybunał Konstytucyjny uchylił przepisy pozwalające na inwigilację. Dał rządowi półtora roku na ich poprawienie. Rząd ustawy nie przygotował. Zrobili to w ostatniej chwili senatorowie Platformy Obywatelskiej. Jak czytamy, projekt powstał pod koniec czerwca. W piątek Senat go uchwalił i przesłał Sejmowi. Dzięki takiej procedurze nie musi on przejść konsultacji międzyresortowych i społecznych. A ponieważ, jak zauważa dziennik, Do końca kadencji pozostały trzy posiedzenia Sejmu, to projekt będzie przyjmowany w atmosferze "wyższej konieczności" (bo 7 lutego 2016 r. wejdzie w życie wyrok TK i służby straciłyby prawo do inwigilacji). 

Tymczasem senacki projekt fundamentalnie skrytykowali prokurator generalny, generalny inspektor ochrony danych osobowych, Fundacja Helsińska i Panoptykon oraz Naczelna Rada Adwokacka.

"Wyborcza" podkreśla, że w senackich rozwiązaniach dotyczących billingowania - czyli sięgania po informacje telekomunikacyjne - niemal całkowicie pominięto wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej z kwietnia zeszłego roku. Uznał on unijną dyrektywę o obowiązku gromadzenia i udostępniania służbom danych telekomunikacyjnych za sprzeczną z Kartą Praw Podstawowych. Powiedział też wtedy, że gromadzenie i sięganiepo dane telekomunikacyjne jest dopuszczalne tylko do ścigania poważnych przestępstw. Tymczasem w projekcie senackim dopuszcza się je wobec wszystkich przestępstw, zwyjątkiem ściganych z oskarżenia prywatnego.

Cały artykuł do przeczytania w najnowszym wydaniu dziennika. 

"Gazeta Wyborcza"