Ratownicy medyczni grożą zaostrzeniem protestu. W grę może wchodzić nawet głodówka. Żądają wyższych płac, a konkretnie wyrównania poziomu podwyżek do tych, jakie dostały pielęgniarki. W sumie chodzi o 1600 złotych. Ratownicy zaczęli protest dwa tygodnie temu. Nie mogą strajkować, dlatego ogranicza się on do m.in. oflagowania budynków i karetek.

Na razie ze strony rządu padła propozycja podwyżki o 800 złotych w dwóch transzach. Na to jednak ratownicy się nie zgadzają.

Od początku negocjacji z resortem zdrowia podkreślali, że minimum, o jakie walczą, to podwyżki w takiej wysokości, w jakiej dostały je pielęgniarki.

Na dzisiaj ratownicy zaplanowali ponowną wizytę w siedzibie Ministerstwa Zdrowia z kolejnym już pismem ws. swoich postulatów.

Żądamy przyspieszenia prac, bo żadne prace nie są prowadzone. Żądamy konkretów, nie obietnic - mówił przedstawiciel ratowników Roman Badach-Rogowski.

Jak przyznał, po stronie resortu zdrowia jest wola współpracy - ale tego samego nie można już powiedzieć o Ministerstwie Finansów.

Na jutro ratownicy zapowiadają pikietę przed Sejmem. W sobotę natomiast zaplanowali spotkanie nt. zaostrzenia protestu.


(ug)