Prokuratura Okręgowa w Częstochowie pyta Państwową Komisję Badania Wypadków Lotniczych, dlaczego wciąż nie ma raportu w sprawie katastrofy w Topolowie pod Częstochową. Prawie 2 lata temu rozbił się tam piper navajo ze spadochroniarzami. Zginęło 11 osób. Bez raportu prokuratura nie może zakończyć śledztwa.
Śledczy z Częstochowy zakończyli już wszystkie czynności. Czekają na raport PKBWL, by biegli mogli się z nim zapoznać i się do niego odnieść. Prokuratura wysłała już do komisji pismo z pytaniem, dlaczego nie ma jeszcze raportu. Z powodu braku dokumentu śledztwo jest bezterminowo zawieszone.
Jeszcze 3 miesiące temu wiceszef PKBWL Andrzej Pussak mówił RMF FM, że sprawa się przeciąga, bo komisja czeka na ekspertyzy z USA. Samolot był zarejestrowany w Stanach Zjednoczonych i jego części wysłano tam do badań.
Teraz wnioski strony amerykańskiej już są. Dlaczego więc raport nie jest gotowy? Komisja jest ubezwłasnowolniona - mówi RMF FM Andrzej Pussak.
Tłumaczy, że winne są zmiany, do których doszło po wyborach. PKBWL podlega teraz departamentowi lotnictwa w Ministerstwie Infrastruktury i Budownictwa.
Według Pussaka, komisja nie ma pieniędzy, którymi mogłaby samodzielnie dysponować. Za każdym razem musi wnioskować o środki do departamentu, a to wydłuża procedury.
Pieniądze są potrzebne na ekspertyzy, na sprzęt na kombinezony - wylicza Andrzej Pussak i dodaje, że w komisji nie ma teraz osoby zajmującej się zamówieniami publicznymi, co też utrudnia działanie.
Efekt jest taki, że powstają zaległości i opóźnienia w badaniu wszystkich wypadków, a nie tylko katastrofy w Topolowie.
Prokuratura Okręgowa w Częstochowie brała pod uwagę trzy główne wersje dotyczące katastrofy samolotu: awarię podzespołów, błąd pilota i nieprawidłowości w organizacji lotu. Śledczy ustalili także, że samolot tankowano paliwem przeznaczonym do samochodów. Samolotem, który 5 lipca 2014 roku rozbił się w Topolowie leciało 12 osób. Tylko jedna przeżyła katastrofę.
(j.)