Za dużo cesarskich cięć i brak sprzętów pomocnych w porodzie - takie uwagi do oddziałów położniczych w Polsce ma Fundacja "Rodzić po ludzku". Jej pracownicy sprawdzili, jak działają oddziały w ponad 360 polskich szpitalach. Celem raportu jest prezentacja informacji o tym, jak szpitale w Polsce - cztery lata od wprowadzenia w życie standardów opieki okołoporodowej - wdrożyły i realizują prawo kobiet do intymności i poszanowania godności, do informacji i decydowania, do kontaktu z dzieckiem po porodzie, do picia wody i towarzystwa osoby bliskiej w trakcie porodu, do wyboru osoby sprawującej opiekę oraz do przyjmowania dogodnych pozycji.

Za dużo cesarskich cięć i brak sprzętów pomocnych w porodzie - takie uwagi do oddziałów położniczych w Polsce ma Fundacja "Rodzić po ludzku". Jej pracownicy sprawdzili, jak działają oddziały w ponad 360 polskich szpitalach. Celem raportu jest prezentacja informacji o tym, jak szpitale w Polsce - cztery lata od wprowadzenia w życie standardów opieki okołoporodowej - wdrożyły i realizują prawo kobiet do intymności i poszanowania godności, do informacji i decydowania, do kontaktu z dzieckiem po porodzie, do picia wody i towarzystwa osoby bliskiej w trakcie porodu, do wyboru osoby sprawującej opiekę oraz do przyjmowania dogodnych pozycji.
zdjęcie ilustracyjne /Józef Polewka /RMF FM

W badanych szpitalach było 19 proc. porodów wywoływanych. Tymczasem stanowisko WHO mówi, że: "nie powinno się wywoływać porodów dla wygody. W żadnym rejonie geograficznym odsetek takich porodów nie powinien przekraczać 10 proc.". W Polsce, jak pokazują dane statystyczne uzyskane od szpitali, dzieje się to prawie dwa razy częściej - czytamy we wnioskach z raportu Fundacji. Interwencja ta zwiększa znacznie prawdopodobieństwo wystąpienia niepożądanych konsekwencji, takich jak bardziej bolesne skurcze, konieczność podania znieczulenia zewnątrzoponowego lub przeprowadzenia porodu zabiegowego.

Według danych od szpitali, 43 proc. porodów stanowiły cesarskie cięcia. To odsetek znacznie wyższy od zalecanego przez WHO poziomu cesarskich cięć - 10 proc.. W Polsce odsetek porodów operacyjnych rośnie systematycznie od wielu lat.

Odsetek porodów drogami natury z nacięciem krocza

W porównaniu z większością krajów Europy, w Polsce odsetek porodów z nacięciem krocza jest bardzo wysoki (50 proc.) i od lat utrzymuje się na tym poziomie. Dzieje się tak pomimo międzynarodowych zaleceń, które mówią, że nacięcie krocza nie powinno być rutynową procedurą oraz wielu badań, które potwierdzają jego negatywne konsekwencje.

Odsetek porodów ze stymulowaną akcją skurczową

Światowa Organizacja Zdrowia postuluje, że porodów ze stymulowaną akcją skurczową powinno być nie więcej niż 10 proc. Tymczasem według statystyk otrzymanych od szpitali ma to miejsce w 25 proc. porodów - spośród nich w 87 proc. podaje się oksytocynę. Wyniki badań pokazują, że podanie oksytocyny w celu stymulacji akcji skurczowej zwiększa odsetek cesarskich cięć, porodów ze znieczuleniem zewnątrzoponowym i gorączki śródporodowej u pierworódek i wieloródek.

Ciągły zapis KTG (badania kardiotokograficznego)

Tylko 13 proc. szpitali deklaruje, że w czasie fizjologicznego porodu zapis KTG jest prowadzony rzadziej niż co dwie godziny. W 9 proc. placówek kobieta cały czas leży na łóżku porodowym i jest podłączona do KTG, a w 7 proc. zapis jest prowadzony cały czas, ale przy użyciu telemetrii. W świetle informacji zebranych od szpitali z całego kraju, odsetek porodów, w których cały czas prowadzi się zapis KTG, jest znacznie niższy (16 proc.) niż wynika to z odpowiedzi kobiet. Co czwarta ankietowana, w czasie porodu fizjologicznego była podłączona do KTG w sposób ciągły.

Przerwanie dwugodzinnego kontaktu "skóra do skóry"

Jedynie 32 proc. szpitali przestrzega prawa do nieprzerwanego, dwugodzinnego kontaktu "skóra do skóry". W pozostałych placówkach jest on zakłócany przez ważenie, mierzenie i ubieranie noworodka. W większości szpitali czynności te wykonywane są w trakcie dwóch pierwszych godzin po porodzie.

Warunki porodu

W ponad połowie szpitali kobiety wciąż rodzą na wielołóżkowym trakcie porodowym lub w wieloosobowych salach, gorzej wyposażonych niż sale jednoosobowe. W 10 proc. z nich nie ma ani jednego sprzętu pomocnego w porodzie (piłka, materac) w porównaniu z 3 proc. sal jednoosobowych. W 49 proc. placówek wszystkie porody odbywają się w salach jednoosobowych. Mimo iż sal jednoosobowych jest mniej, odbywa się w nich ponad połowa porodów w Polsce (55 proc.). W szpitalach, w których są tylko sale jednoosobowe jest mniejszy odsetek cesarskich cięć (42 proc.) niż w szpitalach, w których są tylko sale wieloosobowe i trakty porodowe (46 proc.). Jednocześnie w placówkach, w których są tylko sale jednoosobowe jest też mniej nagłych cesarskich cięć (52 proc.) niż w szpitalach tylko z salami wieloosobowymi (58 proc.).

Farmakologiczne metody łagodzenia bólu

Spośród farmakologicznych sposobów łagodzenia bólu najbardziej rozpowszechniona jest analgezja wziewna - jest dostępna w 84 proc. szpitali, znieczulenie zewnątrzoponowe w 49 proc., a petydyna w 30 proc. Deklaracje dotyczące dostępności nie pokrywają się z rzeczywistym wykorzystaniem tych metod. Z danych statystycznych podanych przez placówki dla 2015 r. wynika, że tylko w 51 proc. porodów wykorzystano metody wziewne, w 40 proc. znieczulenie dolędźwiowe, a w 13 proc. petydynę. Dostępność znieczulenia zewnątrzoponowego jest różna w zależności od stopnia referencyjności - mogą z niego skorzystać kobiety w 83 proc. szpitali, które mają oddział położniczy z III stopniem referencyjności i jedynie w 36 proc. z I stopniem referencyjności.

W prawie wszystkich szpitalach II stopnia referencyjności jest dostępna analgezja wziewna (91 proc.). Znieczulenie dolędźwiowe w ogóle nie jest dostępne w 32 proc. szpitali. Podstawową przyczyną niedostępności tego znieczulenia są trudności kadrowe, w dużej mierze wynikające z braku anestezjologów. Znieczulenie zewnątrzoponowe jest dostępne w 88 proc. szpitali w województwie małopolskim, 85 proc. w śląskim, a tylko w 38 proc. w wielkopolskim oraz lubuskim. Najmniej dostępne jest w województwie podkarpackim (36 proc.), które jednocześnie ma najwyższy w Polsce odsetek cesarskich cięć. Równie wysoki odsetek operacji jest przeprowadzanych w województwie zachodniopomorskim, w którym jedynie 43 proc. szpitali ma możliwość podania znieczulenia dolędźwiowego.

Komentarze do raportu

"Katastrofalnie wygląda poziom cesarskich cięć. Polska plasuje się na jednym z ostatnich miejsc w Europie, jeśli chodzi o wysokość odsetka cesarskich cięć (43 proc.). Można wskazać wiele przyczyn takiego stanu rzeczy. Sprzyjają mu zarówno decyzje lekarzy, którzy określają coraz więcej wskazań do cesarskich cięć, jak i oczekiwania kobiet. Ciężarne niejednokrotnie wolą cesarskie cięcie niezależnie od wskazań medycznych i wywierają presję na lekarzach, aby wykonali tę operację "na życzenie". Zmedykalizowane porody, czyli takie, w których zastosowano procedury zaburzające ich prawidłowy przebieg nierzadko kończą się cesarskim cięciem, często z powodu nagłego pogorszenia stanu dziecka w końcówce porodu. Brak dostępu do znieczulenia zewnątrzoponowego z jednej strony i mała aktywność personelu w proponowaniu rodzącym niefarmakologicznych metod łagodzenia bólu (choć jest ich duży wachlarz i stosowanie ich nic nie kosztuje) powoduje, że kobiety w Polsce boją się porodu" - czytamy w raporcie Fundacji Rodzić po Ludzku.

Pozytywne zmiany

"W porównaniu choćby z 2006 rokiem (rok ostatniej akcji "Rodzić po Ludzku") dużo lepiej wygląda kwestia towarzyszenia kobiecie rodzącej przez bliską osobę. Stało się to już powszechną praktyką, a szpitale zaprzestały pobierać opłaty za obecność osoby towarzyszącej. Niektóre placówki akceptują też obecność doul. W wielu szpitalach osoba towarzysząca może asystować również przy cesarskim cięciu. Kolejną pozytywną zmianą jest edukacja przedporodowa prowadzona przez szpitale. Wiele z nich zakłada własne szkoły rodzenia i są otwarte na potrzebę kobiet obejrzenia oddziału przed porodem. Zdziwienie jednak budzi fakt, że przy tak dużej ofercie ze strony placówek położniczych, tak mało kobiet uczęszcza na zajęcia do szkół rodzenia. Może to przypuszczalnie wynikać z dużej odległości od miejsca zamieszkania, opłat, niedostosowania programu lub warunków organizacyjnych do potrzeb i możliwości potencjalnych odbiorczyń, nieumiejętności rozpowszechnienia informacji o szkole i zachęcenia do uczestnictwa.

Zmiany na lepsze odnotowaliśmy również w kwestii pierwszego kontaktu matki z dzieckiem. Sytuacja jeszcze nie jest idealna, ale wydaje się, że w coraz większej liczbie placówek ten kontakt jest wydłużany. Coraz częściej rodzice mogą też swobodnie asystować przy zabiegach pielęgnacyjnych i badaniach dziecka" - podsumowuje w raporcie Fundacja "Rodzić po Ludzku".

APA