Turystka, która przez prawie dwie doby czekała w śniegu na pomoc po upadku z trawersu Czuby Goryczkowej w rejonie Kasprowego Wierchu, zostanie w zakopiańskim szpitalu do niedzieli. Lekarze postanowili, że kobieta zostanie na obserwacji nieco dłużej, mimo, że po takim doświadczeniu jej stan jest zaskakująco dobry; doznała tylko niewielkich obrażeń.

30-latka z Tarnowa, której wołanie o pomoc usłyszeli przechodzący turyści, dokonała rzeczy niewyobrażalnej – przeżyła dwie noce w śniegu i mrozie, i właściwie nic jej się nie stało. Kobieta nie czuje się jednak bohaterką. Miałam koc termiczny i pałatkę wojskową. Udało mi się i tyle. Ciepło nie było - powiedziała reporterowi RMF FM:

Ojciec pani Katarzyny, który od czwartku szukał ją w górach, uważa, że to był prawdziwy cud: Bóg musiał maczać palce w tym wszystkim. Mama 30-latki nie kryje wzruszenia. Jestem bardzo szczęśliwa - stwierdziła.

Doktor Sylweriusz Kosiński, który udzielał kobiecie pierwszej pomocy, jest pełen uznania dla jej wiedzy i determinacji. Jest w świetnej formie. Spodziewaliśmy się, że stopień wychłodzenia będzie znacznie poważniejszy - powiedział lekarz z zakopiańskiego szpitala:

Posłuchaj relacji reportera RMF FM Macieja Pałahickiego:

Wysoko w górach jest prawie półtora metru śniegu. Wciąż obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Ostrzegam wszystkich turystów, że jeszcze przez cały maj, a nawet do początku czerwca takie trudne warunki (twardy, zalegający w żlebach śnieg) będą się utrzymywać - powiedział reporterowi RMF FM Maciej Pawlikowski, ratownik dyżurny Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego.