Mężczyzna, który urządził sobie szalony rajd po sopockim Monciaku i molo, dzień przed tym wydarzeniem został zwolniony z pracy. Zmagał się z poważną chorobą psychiczną. Kierowca w nocy z soboty na niedzielę potrącił w Sopocie ponad 20 osób.

Reporter RMF FM Kuba Kaługa rozmawiał ze współpracownikami szaleńca. Część z nich nie chciała nic mówić o 32-latku. Szefowie mężczyzny także nie chcieli się oficjalnie wypowiedzieć o przyczynach jego zwolnienia.

Jednak od innego, byłego współpracownika tego mężczyzny, który już od mniej więcej roku się z nim nie kontaktował, nasz reporter usłyszał, że miewał on kłopoty w kontaktach z innymi. To miało doprowadzać go do napadów frustracji, a nawet depresji. Można to też łączyć z chorobą, z jaką zmagał się podejrzany.

Udało nam się ustalić, że 32-latek cierpiał na poważne zaburzenia psychiczne. Kilkanaście dni temu miał odstawić leki, które z tego powodu przyjmował. Mogło mieć to wpływ na jego późniejsze zachowanie. Mężczyznę na pewno zbadają biegli psychiatrzy. Muszą sprawdzić, czy wiedział, co robi gdy pędził samochodem przez Trójmiasto, sopocki Monciak i molo. Wiadomo, że feralnej nocy nie pił alkoholu. Badania krwi mają ustalić, czy nie był pod wpływem narkotyków lub dopalaczy.

Mężczyzna najbliższe trzy miesiące spędzi w areszcie. Jest podejrzany o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym. Grozi mu do 10 lat więzienia.

Mężczyzna został zatrzymany przez przechodniów

Do tragicznego zdarzenia doszło w ostatnią sobotę przed północą. Mężczyzna jechał dość szybko w dół Monciakiem, wjechał na drewnianą część mola, tam zawrócił, niszcząc po drodze bariery ochronne - mówiła rzecznik policji w Sopocie Karina Kamińska.

Spacerowicze zostali potrąceni na ul. Bohaterów Monte Cassino oraz Placu Przyjaciół Sopotu. Kierowca próbował uciekać z rozbitego samochodu. Auto uderzyło w ławkę na ul. Bohaterów Monte Cassino. Mężczyzna został złapany przez świadków. W sumie 23 osoby zostały ranne.