Niezwykły happening wymyślili mieszkańcy ulicy Tartacznej w Toruniu, którzy nie mogą doprosić się o położenie na ich osiedlu asfaltu po zakończonych robotach kanalizacyjnych. Właściciele aut terenowych skrzyknęli się i zorganizowali rajd "Tartaczna Rally 2010", by zwrócić uwagę na fatalny stan ulic.

Ulica Tartaczna jest zniszczona po zakończonych robotach kanalizacyjnych. Wcześniej była tu chociaż imitacja asfaltu, taki destrukt, dobrze utwardzony. A teraz? Przecież tu można samochód utopić - żali się jeden z mieszkańców i jednocześnie kibic niecodziennego rajdu.

Jeden z organizatorów happeningu, Maciej Karczewski, wyjaśnia zasady: Mamy swoje konkurencje. Jedną z nich będzie "najwyższy bryzg", czyli jak wysoko można chlapnąć błotem z liczącej ponad sto metrów kałuży. Po chwili jednak poważnieje: Toruń aspiruje do miana Europejskiej Stolicy Kultury, a mamy tu kilometr błota. Toruń to nie tylko starówka, to także osiedla - podkreśla.

Mieszkańcy są rozgoryczeni. Pojawiają się głosy, że miasto nie skąpi na nowy stadion żużlowy, ale brakuje kilkunastu tysięcy złotych na osiedlową drogę. Samochody toną, ludzie nie mają jak przechodzić. Zamiast terenówki to tutaj powinna któraś z pań rowerem przejechać albo z wózkiem przejść. To by było widowisko. A my to mamy na co dzień - mówi jedna z kobiet przyglądających się "chłopięcym" zabawom panów.

Pomimo próśb i apeli mieszkańców szanse na przywrócenie ulicy Tartacznej do stanu sprzed robót kanalizacyjnych są marne. Miasto twierdzi, że nie ma pieniędzy.