Trzy małe butelki z nalewką, a do tego cztery puszki piwa kupił na pętli motorniczy, który wczoraj na ulicy Piotrkowskiej w Łodzi doprowadził do tragicznego wypadku. Zginęły w nim dwie osoby. Puszki znalezione w tramwaju były pełne, pusta była natomiast butelka po nalewce, druga - napoczęta.

Doniesienia o tym, że mężczyzna mógł pić alkohol w pracy pojawiły się już wczoraj. Motorniczy prawdopodobnie jednak przyszedł na dyżur trzeźwy. Zarząd MPK zdecydował  o dyscyplinarnym zwolnieniu 34-latka. Wciąż jednak nie został przesłuchany. Ma się to stać jutro.

Do tragicznego wypadku na ul. Piotrkowskiej, doszło wczoraj wczesnym popołudniem. Prowadzony przez mężczyznę tramwaj nie zatrzymał się na przystanku i wjechał na skrzyżowanie na czerwonym świetle. Na przejściu dla pieszych potrącił trzy kobiety. Dwie z nich zginęły na miejscu, trzecia w stanie ciężkim została przewieziona do szpitala. W wypadku straciła nogi. Ma za sobą kilkugodzinną operację, w tej chwili jest utrzymywana w stanie śpiączki farmakologicznej. Tramwaj uderzył także w jadącego prawidłowo opla, którego kierowca również trafił do szpitala, ale z lżejszymi obrażeniami. Po wypadku motorniczy zatrzymał skład dopiero po przejechaniu kilkudziesięciu metrów. Zmusili go do tego pasażerowie. Badanie alkomatem tuż po wypadku wykazało, że motorniczy miał 1,2 promila alkoholu w wydychanym powietrzu.

Zanim przesłuchamy motorniczego, chcemy zebrać jak najbardziej wszechstronny materiał dowodowy - powiedział rzecznik łódzkiej prokuratury okręgowej Krzysztof Kopania. W grę wchodzi zarzut spowodowania śmiertelnego wypadku w stanie nietrzeźwości, za co grozi do 12 lat więzienia, ale prokuratorzy rozważą także postawienie 34-latkowi zarzutu spowodowania katastrofy w ruchu lądowym.

Jak kontrolowani są kierowcy i motorniczowie?

Po wczorajszym wypadku sprawdzono 72 motorniczych i kierowców łódzkiego MPK - wszyscy byli trzeźwi. Identycznym wynikiem zakończyły się również dzisiejsze poranne kontrole, prowadzone przez MPK i policję. W ubiegłym roku - jak dowiedziała się nasza reporterka - kierowcy i motorniczowie łódzkiego MPK byli badani pod kątem trzeźwości około 450 razy. Sprawdzał ich Nadzór Ruchu MPK i inspektorzy transportu drogowego poza terenami zajezdni - nie zdarzyło się, by trafili na nietrzeźwych kierujących. Nie wiadomo natomiast, ile razy motorniczowie i kierowcy byli sprawdzani jeszcze w bazie, bo pojawiło się podejrzenie, że przyszli nietrzeźwi do pracy. Prezes łódzkiego MPK Zbigniew Papierski przyznaje jedynie, że takie przypadki się zdarzały. Wtedy MPK najczęściej czekało, aż wygaśnie umowa o pracę.

Kontrole będą dokładniejsze

Teraz kontrole mają być jeszcze dokładniejsze. Jeszcze dzisiaj miejski przewoźnik ma wprowadzić w regulaminie pracy zapis o obowiązkowych badaniach trzeźwości dla kierowców i motorniczych. Na początek MPK zakupi 30 nowych alkomatów i łącznie będzie mieć wtedy 50 sztuk takich urządzeń. Dostaną je pracownicy, którzy będą zajmować się wyłącznie kontrolami trzeźwości. Taka specjalna grupa zostanie wyłoniona spośród pracowników Nadzoru Ruchu. Będą sprawdzać motorniczych i kierowców przed wyjazdami z bazy, ale też na pętlach w środku dnia pracy. Nowy zapis w regulaminie ma powodować, że odmowa poddania się badaniu ze strony pracownika będzie równoznaczna z podejrzeniem, że dana osoba jest pod wpływem alkoholu - wtedy powiadamiane będą odpowiednie służby.

(ug)