Dwóch biegłych lekarzy psychiatrów przebadało w tym tygodniu w areszcie Michała L. - kierowcę, który na sopockim Monciaku i molo potrącił ponad 20 osób. Opinia z tego badania powinna trafić do śledczych za mniej więcej 2 tygodnie. Jeśli biegli nie będą w stanie stwierdzić po jednorazowym badaniu, czy 32-latek z Redy był podczas szaleńczego rajdu poczytalny, mogą złożyć wniosek o kilkutygodniową obserwację Michała L.

Kierowcy, który jest podejrzany o spowodowanie katastrofy w ruchu lądowym, grozi do 10 lat więzienia. Jeśli okaże się, że nie wiedział, co robi, gdy taranował ludzi na deptaku, zamiast do więzienia może trafić na leczenie w zamkniętej placówce.

W tym tygodniu informowaliśmy już o wstępnych wynikach badań toksykologicznych, które nie wykazały we krwi 32-latka alkoholu, narkotyków ani innych środków odurzających. W związku z tym rozszerzono zakres badania na zawartość ewentualnych innych środków farmakologicznie czynnych - chodzi tutaj w szczególności o leki stosowane w terapiach psychiatrycznych, leki uspokajające, nasenne, stosowane w leczeniu depresji - powiedziała reporterowi RMF FM Kubie Kałudze prokurator Agnieszka Gładkowska z Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Michał L. leczył się psychiatrycznie

Do dramatycznych wydarzeń doszło w poprzedni weekend, w nocy z soboty na niedzielę. Mężczyzna jechał dość szybko w dół Monciakiem, wjechał na drewnianą część mola, tam zawrócił, niszcząc po drodze bariery ochronne - relacjonowała rzeczniczka policji w Sopocie Karina Kamińska.

32-latek potrącił w sumie ponad 20 osób na ul. Bohaterów Monte Cassino i Placu Przyjaciół Sopotu. W końcu jego auto uderzyło w ławkę na ul. Bohaterów Monte Cassino. Kierowca próbował uciekać z rozbitego samochodu, ale został złapany przez świadków.

Nasz reporter informował tuż po wydarzeniach na Monciaku, że 32-latek zmagał się z poważną chorobą psychiczną, a kilkanaście dni przed szaleńczym rajdem miał odstawić leki, które z tego powodu przyjmował. Mogło to mieć wpływ na jego późniejsze zachowanie.