Bez wyroków zakończyło się w sumie 19 pierwszych rozpraw w trybie przyspieszonym przed jędrzejowskim sądem. Na ławach oskarżonych zasiedli pseudokibice, którzy wzięli udział w wielkiej sobotniej bijatyce w świętokrzyskim lesie. Zdecydowaną większość rozpatrywanych spraw sąd zwraca do prokuratury, by zebrała dodatkowe dowody. Wyrok usłyszał jak dotąd jeden z chuliganów, został skazany na sześć miesięcy więzienia w zawieszeniu i 600 złotych grzywny, otrzymał również zakaz stadionowy.

To, co dzieje się w jędrzejowskim sądzie, przypomina czeski film. Oskarżeni w kajdankach i bez sznurowadeł w butach oczekują na korytarzach na swoje rozprawy. Ze względu na remont budynku, posiedzenia sądu odbywają się w małych pokojach, w których może się zmieścić najwyżej sześć osób. Po odczytaniu aktu oskarżenia pada pytanie: Czy przyznaje się pan do udziału w bójce?. Odpowiedź jest zawsze ta sama: Nie, choć wielu z nich ma podbite oczy. Sąd ogłasza następnie pięć minut przerwy, by po niej oznajmić, że sprawę trzeba rozpatrzyć w trybie normalnym, a nie przyspieszonym. Oskarżony po 20 minutach rozprawy wychodzi więc z uśmiechem na twarzy na wolność, a obrońca z urzędu inkasuje 440 złotych.

My oceniliśmy, że materiał dowodowy kierowany do sądu jest kompletny. Sąd mógł dokonać własnej oceny i uznać, że jest inaczej. Przewidywaliśmy taką możliwość - przyznaje w rozmowie z reporterem RMF FM Maciejem Grzybem prokurator Tomasz Rurarz z prokuratury w Jędrzejowie: