Chciał zgłosić zaginięcie brata, przyszedł na policję z granatem w ręku. Jak się okazało, "zaginiony" brat był w tym czasie w tym samym budynku. To nowe informacje w sprawie incydentu w Sanoku na Podkarpaciu.

Jeszcze dziś prawdopodobnie zostaną postawione zarzuty wprowadzania w błąd instytucji publicznych mężczyźnie, który przyszedł na posterunek policji z granatem w ręku.

30-latek został zatrzymany po dwugodzinnych rozmowach z policyjnymi negocjatorami.

Mężczyzna przyszedł na policję, by zgłosić zaginięcie brata oraz znalezienie granatu.

Jak się okazało jego brat, członek podkarpackich pseudokibiców, był poszukiwany listem gończym do odbycia kary więzienia, został zatrzymany i przebywał w tej samej komendzie. Granat nie był niebezpieczny, bo nie miał zapalnika.

(j.)