Dziecięca kurtka, którą znaleziono nad brzegiem Przemszy w trakcie poszukiwań ciała półrocznej Magdy, nie ma żadnego związku z zaginioną dziewczynką - ustaliła śląska policja. Wciąż nie udało się przesłuchać matki Madzi. W piątek policja po wielu godzinach przerwała poszukiwania ciała dziewczynki.

W piątek od rana w Sosnowcu trwały poszukiwania Magdy. Miejsce, gdzie rzekomo miało znajdować się ciało zaginionej dziewczynki, wskazał policjantom Krzysztof Rutkowski. Detektywowi miała je pokazać matka dziecka, która wcześniej przyznała, że Madzia nie żyje. Katarzyna Waśniewska wyznała, że dziecko zginęło w wyniku nieszczęśliwego wypadku. Młoda kobieta miała je zostawić obok drzewa w parku nad Przemszą.

We wskazanym miejscu znaleziono zawiniątko. Detektyw relacjonował, że w środku widać było m.in. śpioszki. Okazało się jednak, że w foliowym worku jest tylko dziecięca kurtka. Wstępne ustalenia wskazują, że ta kurtka nie ma żadnego związku z poszukiwaną dziewczynką - powiedział wieczorem rzecznik śląskiej policji, podinspektor Andrzej Gąska.

Zaznaczył jednak, że ubranie będzie poddane dalszym badaniom. Nic jednak nie wskazuje na to, by był to ślad prowadzący do odnalezienia dziewczynki lub jej ciała. Znaleziona kurtka jest o kilka rozmiarów większa niż taka dla półrocznego dziecka; mógł ją nosić kilkulatek. Jak wstępnie stwierdzono, nie ma też na niej śladów świadczących o tym, by Magda była w nią np. zawinięta.

Poszukiwania przerwane - ciała Madzi nie znaleziono

Piątkowe poszukiwania nie przyniosły rezultatu. Przez kilka godzin biegli przeczesywali teren przy użyciu georadaru. Specjalistyczne urządzenie miało pomóc wskazać miejsca, gdzie mogła zostać naruszona ziemia, a tym samym ukryte zwłoki. Na taki ślad jednak nie natrafiono.

Poszukiwania przerwano około 16.30, bo używane przez policję georadary są bardzo czułe na niską temperaturę. Funkcjonariusze mają wrócić nad Przemszę jutro; między 8 a 9 rano. Ponownie będą wykorzystywać georadar, ponieważ nie wszystkie miejsca zostały nim sprawdzone.

Na sprowadzenie specjalistycznego sprzętu zdecydowano się po informacjach Krzysztofa Rutkowskiego, który stwierdził, że ciało dziecka mogło zostać zakopane.

Poszukiwania prowadzono w pobliżu miejsca, które matka Madzi wskazała prywatnemu detektywowi. Tam - według relacji Rutkowskiego - Katarzyna W. miała zostawić lub zakopać dziecko, które zmarło na skutek nieszczęśliwego wypadku.

Teren został przeszukany wielokrotnie przez kilkudziesięciu funkcjonariuszy. Początkowo był to obszar kilkuset metrów kwadratowych, później teren poszukiwań rozszerzono do ok. 3 tys. metrów kwadratowych - również bez efektu - powiedział rzecznik śląskiej policji podinspektor Andrzej Gąska. Policjanci szukali głównie w pobliżu drzew, bo takie informacje przekazał im prywatny detektyw.

Jeśli poszukiwania przy pomocy georadaru się nie powiodą, teren poszukiwań prawdopodobnie nie będzie już rozszerzany. Skupimy się na weryfikowaniu informacji uzyskanych w trakcie prowadzonych przesłuchań - mówił po południu Gąska.

Prokuratura przesłuchała ojca dziecka. Nie wiadomo, kiedy będzie rozmawiać z matką

W piątek w katowickiej prokuraturze pojawił się detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak powiedział dziennikarzom, przesłuchanie dotyczyło materiałów zgromadzonych w sprawie poszukiwania półrocznej Magdy z Sosnowca. Chodzi o zarejestrowaną rozmowę i przyznanie się Katarzyny do nieumyślnego spowodowania śmierci - tłumaczył detektyw.

Wcześniej przesłuchano w charakterze świadka ojca dziecka. Mężczyzna - jak poinformował prokurator Mariusz Łącki - został zwolniony do domu. Na razie nie wiadomo, kiedy śledczy będą rozmawiać z matką Madzi. Według nieoficjalnych informacji, stan 22-latki wyklucza możliwość jej przesłuchania. Śledczy nie potwierdzają ani nie zaprzeczają tym informacjom. Kobieta jest pod opieką psychologa.

Katowicka prokuratura brała kilkanaście wersji śledczych - mówił dziennikarzom Mariusz Łącki.Sprawdzanie ich wszystkich trwa; jesteśmy w trakcie wykonywania intensywnych czynności. Dopiero po ich wykonaniu będziemy mogli podjąć decyzję, co do czasu przesłuchania matki dziecka.

Nie wiadomo, w jakim charakterze będzie przesłuchiwana kobieta. Niewykluczone, że Katarzyna Waśniewska usłyszy zarzuty. Prokurator może je postawić osobie podejrzanej o pozbawienie życia, nawet jeżeli nie odnajdzie się ciało dziecka. Takie przypadki już zdarzały się w Polsce. Prokuratorzy przesyłali akty oskarżenia do sądu, mimo że ciało ofiary nie zostało odnalezione. To jednak bardzo rzadkie sytuacje.

Zdaniem doświadczonych karnistów, prokurator musiałby dysponować bardzo mocnymi, wręcz niepodważalnymi dowodami, by zdecydować się na taki krok. W tym przypadku raczej tak nie jest. Wydaje się więc, że prokuratorzy z Katowic będą musieli poczekać z przedstawieniem zarzutów komukolwiek do czasu, aż zostaną odnalezione zwłoki.

Zabezpieczono ślady w domu rodziców Magdy

Śledczy zebrali także ślady w mieszkaniu rodziców Magdy. Policji nie udało się jednak na razie potwierdzić wersji, którą matka dziecka przedstawiła Krzysztofowi Rutkowskiemu. Policjanci nie chcą ujawniać szczegółów śledztwa, ale - jak przyznał rzecznik katowickiej policji Andrzej Gąska - także wersja podana przez matkę od początku brana była pod uwagę.

Policjanci dalej weryfikują słowa matki, ale nie odstawili innych wątków tego śledztwa. Jakie to wątki? To na razie pozostaje tajemnicą, ale wiadomo, że dotąd żadnego z nich nie udało się wykluczyć.

Funkcjonariusze podkreślają, że nie dysponują w tej chwili żadnymi dowodami, które potwierdzałyby wersję matki półrocznej Magdy.

"To był nieszczęśliwy wypadek"

Informację, że dziecko nie żyje, przekazał policji detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak mówił, matka dziewczynki przyznała się w rozmowie z nim, że doszło do nieszczęśliwego wypadku - niemowlę wyślizgnęło się jej z kocyka, uderzyło głową w wysoki próg i zmarło. Kobieta twierdzi, że porzuciła ciało w okolicach Przemszy, w pobliżu Huty Buczek.

Policjanci, którzy poszukiwali zwłok w nocy z czwartku na piątek, natrafili na pakunek, porzucony w rejonie, o którym mówiła matka. Początkowo myśleli, że to właśnie w nim znajduje się ciało dziecka, ale - jak się okazało - była to tylko zwinięta kurtka. Na miejsce sprowadzono psa, ten jednak nie podjął tropu.

Dziecka szukała cała Polska

Magda zaginęła w ubiegłym tygodniu, we wtorek wieczorem. Jej matka twierdziła, że straciła przytomność, a gdy się ocknęła, dziewczynki nie było już w wózku. Nagle zrobiło mi się czarno przed oczami. Potem jakaś kobieta rzuciła w powietrze: "Kto zabrał dziecko"? Pamiętam tylko widok pustego wózka - mówiła w wywiadzie, którego udzieliła RMF FM.

Przeczytaj wywiad, którego matka dziecka udzieliła przed ujawnieniem, że Madzia nie żyje

W czasie przesłuchań kobieta mówiła też, że miała wrażenie, iż w czasie jej spaceru z dzieckiem w stałej odległości szedł za nimi wysoki mężczyzna. Podała jego pobieżny rysopis, ale policjantom nie udało się zebrać wystarczająco dużo informacji, by przygotować jego portret pamięciowy.

Nad odnalezieniem dziewczynki pracowała specjalna grupa śląskiej policji. Przesłuchano około 20 osób. Za informacje pomocne w poszukiwaniach wyznaczono nagrodę. Krótko po zdarzeniu policja zaoferowała 5 tysięcy złotych, później tę sumę podwoił sosnowiecki samorząd. Kolejne kwoty zaoferowali prywatni sponsorzy. W sumie nagroda sięgnęła ponad 160 tysięcy złotych.

Magdy szukał również detektyw Krzysztof Rutkowski. Jak informował, ojciec dziewczynki przeszedł badanie wariografem, które wypadło dla niego pozytywnie. Poddania się badaniu odmówiła natomiast matka dziecka - jak podano, nie czuła się na siłach. Poza tym przeprowadzono testy DNA, które potwierdziły, że ojcem Magdy faktycznie jest mąż matki dziecka, a nie ktoś inny - jak spekulowano np. na forach internetowych. Wykluczono też przynależność rodziców dziewczynki do sekty.

Jak informował Rutkowski, pracownicy jego biura szukali Magdy nie tylko w województwie śląskim, ale także w Niemczech.