Minister zdrowia Ewa Kopacz i pielęgniarki OZZPiP ogłosiły przerwę w negocjacjach, które odbywają się w Sejmie. Pielęgniarki nie chcą być zatrudniane w szpitalach na kontraktach, co umożliwia uchwalona wczoraj ustawa o działalności leczniczej.

Przewodnicząca Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych Dorota Gardias podkreśliła, że dla dobra negocjacji strony nie informują, co do tej pory zostało ustalone. Gardias nie określiła także, jak długo pielęgniarki będą okupowały sejmową galerię. My do upadłego. Jak trzeba, będziemy rozmawiać nawet całe dnie i noce - powiedziała Kopacz przed spotkaniem z pielęgniarkami.

Gardias, pytana po zakończeniu spotkania, czy daje ono nadzieję na pozytywne zakończenie sporu, powiedziała, że w trakcie negocjacji każde spotkanie daje nadzieję i obie strony muszą w końcu, w którymś momencie się spotkać. Pytana, jak pielęgniarki radzą sobie w kolejnym dniu protestu, powiedziała, że każda okupacja jest bardzo ciężka zarówno dla jednej jak i drugiej strony.

Wczoraj Sejm uchwalił ustawę o działalności leczniczej, która przewiduje możliwość zatrudniania pielęgniarek w szpitalach na podstawie umów cywilnoprawnych.

Pielęgniarki obawiają się, że taka forma zatrudnienia spowoduje zwiększenie liczby godzin pracy, a tym samym obniży jakość świadczeń zdrowotnych i bezpieczeństwo pacjentów. Zdaniem pielęgniarek kontrakty są dla nich niekorzystne, bo nie dają m.in. prawa do urlopu. Podkreślają także, że dyrektorzy szpitali, szukając oszczędności, wymuszają taką formę zatrudnienia.

W ocenie ministra zdrowia spełnienie żądań pielęgniarek i uniemożliwienie zatrudniania ich na podstawie kontraktu byłoby sprzeczne z konstytucją, ponieważ każdy powinien mieć możliwość wyboru, na jakiej zasadzie chce być zatrudniony. Kopacz podkreśla, że jest grupa pielęgniarek, które obecnie pracują na kontraktach i są z tego zadowolone.