Poseł Przemysław Wipler został wezwany do prokuratury jako podejrzany. Śledczy mają już zrzeczenie się immunitetu posła i napisali postanowienie o postawieniu zarzutów.

Przemysław Wipler został wezwany na 11 czerwca do Prokuratury Rejonowej Śródmieście Północ w Warszawie. Ma usłyszeć dwa zarzuty: znieważenia funkcjonariuszy oraz stawiania czynnego oporu.

To efekt bójki, w jaką wdał się polityk z policjantami w październiku zeszłego roku przed jednym ze stołecznych klubów. Poseł oskarżył policję o kłamstwo. W trakcie śledztwa obraz i dźwięk z monitoringu miał jednak, zdaniem prokuratury, potwierdzić wersję policjantów. 

Wipler mówiąc o zajściu tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować.

Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł.

Utrzymywał, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Jak mówił, badanie krwi, które zostało wykonane w szpitalu, wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.

W maju sejmowa komisja regulaminowa stwierdziła formalną poprawność oświadczenia o zrzeczeniu się immunitetu.

Posłowi grozi kara do trzech lat więzienia.
(j.)