Poseł Przemysław Wipler bez immunitetu w sprawie warszawskiej bójki. Poselska Komisja Regulaminowa przyjęła zrzeczenie się posła z immunitetu po incydencie z policjantami przed jednym z warszawskich klubów. Wniosek prokuratora generalnego o uchylenie immunitetu Wiplerowi trafił do Sejmu na początku marca. Poseł postanowił jednak zrzec się go sam.

Komisja regulaminowa i spraw poselskich stwierdziła formalną poprawność oświadczenia o zrzeczeniu się immunitetu przez Przemysława Wiplera. Prokuratura w Warszawie chce postawić posłowi zarzut naruszenia nietykalności i znieważenia policjantów.

Sprawa ma związek z wydarzeniami, do których doszło 30 października 2013 roku w Warszawie, gdy Wipler opuszczał klub w centrum Warszawy. Według policji zachowywał się agresywnie, wulgarnie, chciał wydawać polecenia funkcjonariuszom. Policjanci twierdzili, że dopiero później zorientowali się, że mieli do czynienia z posłem.

Według Prokuratury Rejonowej Warszawa-Śródmieście Północ zgromadzony materiał dowodowy dostatecznie uzasadnił podejrzenie, że Wipler popełnił dwa czyny: zmuszał przemocą funkcjonariuszy policji do zaniechania prawnej czynności służbowej, naruszając jednocześnie ich nietykalność cielesną oraz znieważał dwóch funkcjonariuszy słowami powszechnie uznawanymi za obelżywe podczas i w związku z pełnieniem przez nich obowiązków służbowych. Przestępstwa te zagrożone są karą pozbawienia wolności do lat 3.

Wipler mówiąc o zajściu tłumaczył, że dowiedział się, iż jego żona jest po raz piąty w ciąży i postanowił w związku z tym świętować z przyjaciółmi. Po wyjściu z klubu - według jego relacji - włączył się do policyjnej interwencji wobec innej osoby. Jak zapewniał, sam nie uczestniczył w zajściu, ale postanowił interweniować.

Próbowałem interweniować, włączyć się w taki sposób, żeby ta sprawa się zakończyła. Na wstępie dosyć szybko użyto przeciw mnie gazu, przewrócono mnie na podłogę, kopano mnie w głowę, klęczano na mnie, skuto mnie kajdankami, pobito mnie. Wielokrotnie polewano mnie - był to na pewno jakiś żrący środek - byłem kopany w krocze, w plecy i po nogach - mówił poseł.

Utrzymywał, że lekarze stwierdzili u niego m.in. uszkodzenie rogówki i liczne stłuczenia oraz otarcia. Jak mówił, badanie krwi, które zostało wykonane w szpitalu, wykazało, że miał 1,4 promila alkoholu w organizmie.

(j.)