Sąd Najwyższy nie zgodził się na aresztowanie i wypuścił na wolność podpułkownika Sławomira S. podejrzanego o wyłudzenie z Wojskowego Instytuty Technicznego Uzbrojenia, gdzie był kierownikiem, co najmniej 13 milionów złotych. Ku zaskoczeniu śledczych uznał, że może to być m.in. gra rynkowa. Na początku listopada CBA zatrzymało oficera, jego żonę, kochankę, a także biznesmenów, którzy mieli sztucznie zawyżać ceny elektronicznych modułów do systemu Śnieżnik kupowanych w ramach przetargu przez Instytut.

Łańcuszek firm

Na początku listopada agenci CBA zatrzymali kilka osób, które miały brać udział w procederze związanym ze sztucznym zawyżaniem cen jednego z modułów radiowych, zamawianych przez WITU do systemu symulacyjnego Śnieżnik - czyli trenażera broni strzeleckiej. Wśród zatrzymanych był ppłk Sławomir S. - odpowiadający w Instytucie za Śnieżnik, a także jego żona, kochanka i biznesmeni z firmy dostarczającej części do symulatora.

Śledczy twierdzą, że S. stworzył system zaopatrywania i serwisowania symulatora, w którym główną rolę odgrywały najbliższe mu kobiety i jedna z firm. Z ustaleń prokuratury wynika, że na żonę i kochankę założył firmy, których był pełnomocnikiem. Jedna z tych firm miała na rynku kupować za mniej więcej 300 złotych moduły elektroniczne jednego z amerykańskich producentów. Sprzedawała je drugiej, za cenę powyżej 2 tysięcy złotych, ta natomiast za cenę ponad 3 tysięcy zł zaopatrywała firmę, która dostarczała elementy jako swoje do WITU. Stwierdzono między innymi usuwanie oznaczeń pierwotnego producenta.

Od 2010 roku na tych sztucznie zawyżonych cenach dostaw wojskowy Instytut miał stracić co najmniej 13 milionów złotych.

Setki tysięcy w sejfie w magazynie

Po zatrzymaniu podejrzanych, wszystkie z tych osób usłyszały zarzuty. Najpoważniejsze - ppłk Sławomir S. To między innymi zarzut przekroczenie uprawnień w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, doprowadzenie do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, oszustwo, a także zmowa przetargowa. Sławomirowi S. grozi 15 lat więzienia.

Podczas przeszukań u oficera znaleziono w sumie ponad milion złotych, głównie w gotówce. Pieniądze miał między innymi w skrytkach bankowych, a także w sejfie w wynajętym magazynie - tam natrafiono na mniej więcej pół miliona złotych. Śledczy natrafili też na instrukcje, które przygotował dla swej kochanki, prowadzącej jedną z firm, co ma odpowiadać w przypadku chociażby kontroli skarbowej.

Grożąca wysoka kara, a także fakt odnalezienia ukrytych pieniędzy i instrukcji na wypadek kontroli sprawił, że prokuratura wystąpiła o 3-miesięczny areszt dla podpułkownika.

Milion za wolność

Wojskowy Sąd Okręgowy uznał wniosek prokuratury za zasadny. Potwierdził mechanizm sprzedaży modułów do systemu Śnieżnik, która miała się odbywać - jak napisał - tak zwaną "drogą łańcuszkową" z udziałem firm żony i kochanki oficera. Dodatkowo sąd stwierdził, że obie panie pełniły rolę słupów, a faktycznie działalność prowadził podejrzany Sławomir S.

Zdaniem sądu istnieje obawa utrudniania śledztwa przez podejrzanego, który może podejmować te działania w związku z grożącą mu wysoką karą. Co ciekawe, jednocześnie sąd zgodził się na areszt wojskowego na trzy miesiące, ale tylko warunkowo. Uznał, że będzie mógł odpowiadać z wolnej stopy, jeśli wpłaci milion złotych poręczenia majątkowego. To postanowienie prokuratura zaskarżyła.

Gra rynkowa

Zażalenie trafiło do Sądu Najwyższego - w sądownictwie wojskowym jest drugą instancją w takich sprawach. Ku zaskoczeniu wszystkich, sąd uchylił zaskarżone postanowienie, co oznacza, że podpułkownik S. może pozostać na wolności, nawet bez wpłacania poręczenia majątkowego. W uzasadnieniu stwierdził, że zebrane dowody nie uzasadniają popełnienia przestępstwa przez wojskowego. Zeznania świadków  pozwalają odtworzyć jedynie proces odkrywania nieprawidłowości - napisano.

Nie wykazano też istoty porozumień stron uczestniczących w tak zwanym łańcuszku i ich wpływu na faktyczną wartość elementów trenażera strzeleckiego. Tu zaś mogą wchodzić w grę mechanizmy tzw. gry rynkowej, w której dostawca zachowujący status monopolisty, dyktuje cenę mu odpowiadającą, a akceptowalną przez zamawiającego - twierdzi sędzia. Według niego nie ma też mowy o oszustwie, bo WITU od lat wiedział o wygórowanej cenie modułu i mimo to kontynuował jego zakupy.

Sąd podważył też ustalenia prokuratury, że Instytut jest pokrzywdzonym poprzez działalność kierownika S. Wszak WITU dokonywał  sprzedaży wytworzonych urządzeń i zapewne cenę kalkulował tak, by nie ponieść strat, a więc z uwzględnieniem nakładów jakie poniósł w związku z montowaniem przepłaconych modułów - dodano w uzasadnieniu.

Ostatecznie Sąd Najwyższy nie uznał żadnych argumentów śledczych. Ocenił jednak, że "coś jest na rzeczy", tyle, że to za mało, by podejrzany trafił do aresztu. Po tej decyzji ppłk Sławomir S. stawił się w pracy w Instytucie. Jego szefostwo go zawiesiło.

(az)