W cieniu starć palestyńsko-izraelskich i spekulacji na temat rozmów pokojowych w Izraelu trwa inna walka - o władzę. Przedterminowe wybory nowego szefa rządu odbędą się tam 6 lutego.

Na razie wszystko wskazuje na to, że wygra je kontrowersyjny przywódca prawicy - Ariel Szaron. Najnowszy sondaż Instytutu Gallupa wskazuje, że cieszy się on poparciem blisko połowy wyborców. Dotychczasowy premier Ehud Barak może liczyć tylko na 22% głosów. Nie mając nic do stracenia, Barak zaatakował Szarona, zarzucając mu, że to on jest główną przyczyną problemów Izraelczyków. Wyliczanka obejmowała okres minionych 20 lat. Barak przypomniał, że to Szaron zaplanował inwazję na Liban w 1982 roku, nadzorował budowę osiedli żydowskich na palestyńskich terytoriach okupowanych, wreszcie swoją nieprzemyślaną wizytą na Wzgórzu Świątynnym we wrześniu ubiegłego roku sprowokował starcia palestyńsko-izraelskie. Z kolei Szaron zapowiedział dzisiaj, że jeśli zostanie premierem, to nie zaakceptuje żadnych porozumień z Arafatem, pod którymi podpisze się Barak. W wywiadzie dla "Newsweeka" powiedział, że zamiast negocjować szczegółowy układ, na razie trzeba uzgodnić ogólne porozumienie o wyrzeczeniu się przemocy.

01:10