„To, co opowiadają politycy, że my mamy renty i emerytury naszych podopiecznych, jest skandaliczne” – mówili protestujący przed Sejmem opiekunowie dorosłych osób niepełnosprawnych na spotkaniu z Ireną Lipowicz, Rzecznikiem Praw Obywatelskich. Poprosili ją o interwencję i zapowiedzieli, że zostaną na miejscu, dopóki ich postulaty nie zostaną spełnione.

Protestujący opiekunowie niepełnosprawnych żądają m.in. wypłaty zaległych świadczeń, zabranych im w lipcu ubiegłego roku po noweli ustawy o świadczeniach rodzinnych. Zgodnie z jej zapisami, świadczenie pielęgnacyjne przysługuje tylko niepracującym rodzicom i najbliższym krewnym dzieci niepełnosprawnych, tylko wtedy, kiedy niepełnosprawność powstała przed osiągnięciem dorosłości.  Wcześniej świadczenie  mogli otrzymywać także osoby spokrewnione z niepełnosprawnymi, gdy ta niepełnosprawność powstała po 25 roku życia. Opiekunami mogły wtedy zostać dzieci lub wnuki chorych niezdolnych do samodzielnej egzystencji.

Kiedy opiekunom zabrano świadczenie, sprawą zajął się - na wniosek RPO - Trybunał Konstytucyjny. W grudniu ub. roku  nakazał przywrócenie pieniędzy.  Rząd miał 30 dni na realizację wyroku, ale opiekunowie wciąż pozostają bez niczego. 

To nasz wielki sukces, że wygraliśmy przed Trybunałem Konstytucyjnym  - tłumaczyła Irena Lipowicz. Przyznała, że nie rozumie, dlaczego wyrok nie wszedł w życie.  Niezwłoczne wykonywanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego jest podstawowym obowiązkiem parlamentu. Opóźnienie to lekceważenie państwa polskiego - stwierdziła. Obiecała "wykluczonym opiekunom", że zwróci się do marszałek Sejmu  o wyjaśnienie opóźnień i wskazanie winnych. Chce wyciągnięcia konsekwencji wobec urzędników, przez których doszło do zaniedbań. Ten ktoś ma imię, nazwisko, stanowisko. Dostaje wynagrodzenie, ma obowiązki. Chcę zobaczyć, kto tu tak naprawdę ponosi odpowiedzialność - mówiła.  Jest rzeczą niewybaczalną dopuszczanie do tak wielkiej zwłoki w realizacji, w tak istotnych życiowych sprawach - dodała.

Odebranie świadczenia pielęgnacyjnego najboleśniej odczuli ci, którzy przerwali pracę, albo w ogóle nie pracowali, by opiekować się chorym niepełnosprawnym. Te osoby podejmując decyzje o poświęceniu się bliskim, wierzyły, że będą otrzymywać świadczenie, stało się jednak inaczej. 

W pierwszym dniu protestu wykluczeni opiekunowie rozmawiali z ministrem pracy i polityki społecznej Władysławem Kosianiakiem-Kamyszem na temat swoich postulatów.  Do porozumienia jednak nie doszło. Protestujący uważają, że rząd nie zmierza do zapewnienia im świadczenia pielęgnacyjnego, a jedynie zasiłku opiekuńczego. To nie ma nic wspólnego z grudniowym wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego - mówią. Poza tym nie chcą świadczenia w wysokości 520 złotych, podczas gdy rodzice dzieci niepełnosprawnych już teraz otrzymują 620 złotych plus dodatkowe 200 złotych z rządowego programu. - To rząd bezprawia - mówią zawiedzeni.  Jest pierwszy kwietnia, a my pozostajemy bez świadczeń - przypominają

Niespełna tydzień temu rząd przyjął projekt ustawy o ustaleniu i wypłacie zasiłków dla opiekunów osób niepełnosprawnych. Według niego, odebrane w lipcu ubiegłego roku świadczenia pielęgnacyjne, zostaną zwrócone tym, którzy je utracili.  Mają być wypłacane z odsetkami.  Ten zwrot ma objąć ponad sto tysięcy "wykluczonych opiekunów".