Jeżeli komisja etyki uzna, że posłowie PiS, przedstawiając fałszywe zwolnienia z obrad Sejmu, chcieli wyłudzić 300 zł, sprawą zajmie się prokuratura – zapowiedział w „Gazecie Wyborczej” marszałek Sejmu Bronisław Komorowski.

Chodzi o 27 posłów, którzy 11 lipca zbojkotowali obrady Sejmu, twierdząc, że marszałek Komorowski łamie regulamin. Część z nich próbowała potem usprawiedliwić swoją nieobecność ważnymi względami, by nie tracić 300 zł za uczestnictwo w obradach.

Jak informuje dziennik, wicemarszałek Sejmu Jarosław Kalinowski zorientował się, że przynajmniej część usprawiedliwień jest niezgodna z prawdą. Jeden z posłów stwierdził, że był na pogrzebie w odległym mieście, choć w tym czasie na pewno był w Sejmie. Inni usprawiedliwiali się m.in. chorobą w rodzinie, objazdem okręgu wyborczego, opieką nad dziećmi. Niektórych parlamentarzystów widać jednak na zdjęciach z 11 lipca w Sejmie, kiedy klub PiS po bojkocie obrad naprędce zwołał konferencję prasową.

Pytani o te sprawę przez "Gazetę Wyborczą" profesorowie Jan Skupiński z Instytutu Nauk Prawnych PAN w Warszawie i Andrzej Adamski z Wydziału Prawa Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu uważają, że przestępstwem powinna się zająć prokuratura z urzędu, nie czekając na doniesienie.