Do tej pory prokuratura potwierdziła śmierć 62 osób. Dotychczas informowano o 67 ofiarach śmiertelnych sobotniej katastrofy. Poszukiwanych wciąż jest sześć osób.

Mniejszą liczbę ofiar tłumaczono tym, że akcja była prowadzona bardzo szybko, było bardzo dużo ekip ratowniczych. W takich warunkach – jak mówili prokuratorzy – łatwo o błąd czy podwójne policzenie ofiar. To niestety nie oznacza, że ta lista nie powiększy się. Ze szpitali docierają informacje o bardzo ciężkim stanie niektórych pacjentów i nie ma pewność co do tego, że nikt nie został pod gruzami i czy osoby zaginione odnajdą się. Dotąd rodziny zidentyfikowały 34 śmiertelne ofiary.

Ciągle podawana jest jednak informacja, że poszukiwanych jest kilkanaście osób. Bierze się to stąd, że policja próbuje również odnaleźć właścicieli samochodów pozostawionych przed halami. Ich zaginięcie nie zostało oficjalnie zgłoszone i dlatego nie figurują na listach. Nie można powiedzieć, że są to osoby zaginione, bo dla nas osoba zaginiona jest wtedy, kiedy najbliżsi zgłaszają jej zaginięcie na policję - mówi Andrzej Gąska. Jak dodaje, wciąż trwa weryfikacja listy ofiar. Po zweryfikowaniu zostanie podana lista ofiar. Cały czas trwa identyfikacja zwłok.

Torebki, walizki, laptopy, komórki, dokumenty oraz inne przedmioty, odnajdywane przez strażaków i ratowników pod gruzami zawalonego dachu katowickiej hali trafiają do policyjnego depozytu w komendzie w Chorzowie. Rzeczy można odbierać w Komendzie Miejskiej na ul. Legnickiej 1. Punkt czynny jest przez całą dobę.

Na miejscu katastrofy Międzynarodowych Targów w Katowicach po południu pojawiły się psy przeszkolone w poszukiwaniu zasypanych. Zwierzęta jednak nie wykryły śladów życia. To oznacza, że już wkrótce pracę będzie mógł rozpocząć ciężki sprzęt.

Jest jednak mało prawdopodobne, by nastąpiło to jeszcze dziś – mówił wczoraj RMF podkomisarz Grzegorz Wierzbicki. Na terenie hali pracują bowiem policjanci wraz z ekspertami oraz komisja rządowa. Kilkunastu strażaków od rana za pomocą kamer penetrowało gruzowisko. Na miejscu byli nasi reporterzy Marek Balawejder i Roman Osica. Posłuchaj ich relacji:

Decyzja, czy i kiedy na teren zawalonej hali wystawienniczej wjedzie ciężki sprzęt, zależy od wyników prac zespołów m.in. inspektorów nadzoru budowlanego. Demontowaniem zniszczonych metalowych konstrukcji hali zajmie się specjalistyczna firma. Rozbiórka może potrwać nawet miesiąc.

Sobotnio-niedzielna akcja ratownicza trwała kilkanaście godzin, przebiegała sprawnie i szybko; strażacy, lekarze, policja i służby ratownicze stanęły na wysokości zadania. Z pewnością, gdyby nie ofiarność pomagających, zabitych byłoby znacznie więcej; zdaniem ratowników większość z nich zginęła w momencie zawalenia się dachu. Prokuratura potwierdziła śmierć 62 osób, jedna z nich zmarła w szpitalu. Niewykluczone, że ofiar będzie więcej - policja nadal zbiera informacje o blisko 15 osobach, które były na wystawie gołębi, a dotychczas nie dały znaku życia. Wszyscy zaniepokojeni losem swoich krewnych powinni zgłaszać się do Komendy Miejskiej w Chorzowie, na ul. Legnickiej 1.

W katastrofie zginęli nie tylko Polscy; wśród ofiar są również cudzoziemcy – wystawiennicy, którzy do Katowic przyjechali z całej Europy. Do tej pory udało się potwierdzić tożsamość 59 osób, w tym 8 obcokrajowców - Belg, dwoje obywateli Niemiec, dwóch Słowaków, dwóch Czechów oraz Holender.

Rannych zostało ponad 140 osób. Wczoraj wieczorem w szpitalach wciąż przebywało około 80 poszkodowanych; wielu z nich ma urazy głowy i kręgosłupa.

Prawdopodobnie jedną z przyczyn katastrofy budowlanej w Katowicach był śnieg – na dachu hali zalegała ponad półmetrowa warstwa śniegu i lodu. Śledztwo w tej sprawie prowadzi prokuratura; minister transportu i budownictwa powołał także komisję, której zadaniem będzie zbadanie okoliczności tragedii.

Pełnomocnik zarządu Międzynarodowych Targów Katowickich uparcie powtarza, że śnieg był na bieżąco usuwany z dachu katowickiej hali; ostatnio kilkanaście dni temu. Prace wykonywała zatrudniona do tego firma zewnętrzna.