Białostocka prokuratura okręgowa nie dopatrzyła się nawoływania do nienawiści w kazaniu wygłoszonym w 2016 roku w Białymstoku przez byłego już księdza Jacka Międlara i innych jego wypowiedziach publicznych. Sympatyzujący z Obozem Narodowo-Radykalnym były duchowny mówił w Białymstoku m.in. o „pasywnym żydowskim motłochu”.

"Dokładna analiza treści kazania wykazała, że zawiadamiający o przestępstwie nawoływania do nienawiści, którego miałby się dopuścić ówczesny ksiądz Jacek Międlar, posłużyli się wyciętymi z kontekstu cytatami. Zestawienie ich z całym tekstem nie potwierdziło, aby miało dojść do przestępstwa" - wskazano w wydanym we wtorek komunikacie prokuratury podpisanym przez prokuratora okręgowego Andrzeja Purymskiego, zamieszczonym na stronie białostockiej prokuratury okręgowej.

Jak wynika z komunikatu, "treść kazania nie nosiła znamion znieważania grup ludności czy poszczególnych osób z powodu ich przynależności narodowej, etnicznej albo wyznaniowej, co jest warunkiem penalizacji". "Wskazuje na to zarówno drobiazgowa analiza prawno-karna, jak i zebrane w śledztwie opinie biegłych z zakresu językoznawstwa, kulturoznawstwa, medioznawstwa i teologii" - zaznaczył prokurator.

Jak napisał prok. Purymski, "duchowny nie oponował w kazaniu przeciwko konkretnej grupie, narodowi, rasie, wyznaniu czy osobie, lecz przeciw określonym postawom: relatywizmowi, konsumpcjonizmowi i kosmopolityzmowi, odwołując się przy tym do historii i Ewangelii". "Przywołując negatywne przykłady zachowania przedstawicieli społeczności żydowskiej w okresie niewoli egipskiej, odnosił je do czasów współczesnych, w sposób ogólny i bez piętnowania konkretnych narodowości, by wywodzić na tej podstawie wzorce postępowania" - zaznaczył.

Prokuratura badała też w śledztwie publikacje prasowe Międlara i oceniła, że mają one "charakter publicystyczny i mieszczą się w granicach wolności wypowiedzi dopuszczalnej w debacie publicznej". "Można je negatywnie oceniać przez pryzmat kultury słownej oraz piętnować za uproszczenia i uogólnienia, ale nie w aspekcie prawno-karnym" - ocenili śledczy. 

Odwołując się do - gwarantowanej Konstytucją - wolności słowa i wyrażania poglądów podkreślili, że mają one "charakter nadrzędny i obejmują także wypowiedzi, które mogą budzić nawet uzasadniony sprzeciw, niezadowolenie bądź krytykę innych osób".

Zdecydowana dezaprobata przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski

Od kwietnia 2016 r. ks. Międlar miał "całkowity zakaz wszelkiej aktywności w środkach masowego przekazu, w tym w środkach elektronicznych". Zakaz wydano po tym, jak ksiądz wygłosił kazanie na nabożeństwie poprzedzającym marsz w ramach obchodów rocznicy ONR w Białymstoku. Kilka dni później Kuria Archidiecezjalna przeprosiła tych, którzy poczuli się dotknięci "zachowaniem członków ONR w katedrze białostockiej", a przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski abp Stanisław Gądecki wyraził "zdecydowaną dezaprobatę" wobec wykorzystywania świątyni do głoszenia poglądów obcych wierze chrześcijańskiej. We wrześniu 2016 r. podano, że ksiądz wystąpił ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy, co w praktyce oznacza odejście z kapłaństwa.

Pierwsze postępowanie dotyczące kazania wygłoszonego przez Jacka Międlara w Białymstoku zakończyło się umorzeniem jeszcze w 2016 roku. Wówczas także Prokuratura Okręgowa w Białymstoku nie znalazła podstaw do uznania, iż doszło do popełnienia tzw. przestępstw z nienawiści.

W 2018 roku podjęła je jednak na nowo, po dołączeniu materiałów zebranych przez prokuratorów we Wrocławiu. Chodziło o przemówienie wygłoszone przez Międlara w czasie Marszu Patriotów na wrocławskim rynku. W 2017 roku nawet trafił do sądu akt oskarżenia w tej sprawie, ale potem sąd - uwzględniając wniosek prokuratury - zwrócił jej ten akt oskarżenia do uzupełnienia o opinię biegłych.

W listopadzie 2019 roku śledztwo to prokuratura umorzyła, w czynach, które badała nie dopatrując się znamion przestępstw publicznego nawoływania do nienawiści. Powoływała się wówczas m.in. na opinię biegłych z zakresu językoznawstwa, nauk teologicznych i medioznawstwa.

PAP nie udało się we wtorek ustalić w białostockiej prokuraturze, z jakiego powodu sprawa została jednak podjęta na nowo kończąc się wtorkowym umorzeniem. 

ZOBACZ RÓWNIEŻ: Były milicjant przekonywał, że jest nowym Chrystusem. Zatrzymano "Wissariona"