Prokuratura sprawdza, czy personel szpitala psychiatrycznego w Tworkach dopuścił się zaniedbań. O siódmej rano doszło tam do zabójstwa - jeden z pacjentów udusił drugiego. Napastnika na razie nie można przesłuchać.

Śledczy będą sprawdzać przede wszystkim to, czy pacjenci szpitala psychiatrycznego w Tworkach byli właściwie leczeni i diagnozowani. Poza tym zbadają, czy niebezpieczni chorzy byli prawidłowo oceniani i - w razie potrzeby - izolowani.

Innymi słowy, czy możemy mówić o popełnieniu jakiegoś przestępstwa, na przykład z artykułu 160 kodeksu karnego, a więc narażenia innej osoby na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu - tłumaczy Przemysław Nowak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie.

Prokuratorzy przede wszystkim chcą przesłuchać zabójcę. Ten jednak przebywa na zamkniętym oddziale szpitala, jest pod wpływem silnych leków uspokajających.

Jeden z pacjentów udusił drugiego

Do zabójstwa doszło na oddziale ogólnym psychiatrycznym. Pacjenci mogą się tam swobodnie poruszać - są zamykani lub unieruchamiani dopiero wtedy, gdy stwarzają zagrożenie.

Do dwuosobowej sali, w której sam przebywał 40-letni mężczyzna, wszedł chory z innej sali. Zaczął dusić mężczyznę i uderzać jego głową o podłogę. Jak ustalił reporter RMF FM, napastnik był dużo większy - to bardzo wysoki i ciężki mężczyzna.

Dopiero krzyki z sali zaalarmowały personel szpitala. Co być może jest kluczowe - do zabójstwa doszło w momencie wymiany personelu - gdy lekarze i pielęgniarki zdawali nocny dyżur nowej zmianie.

To wyjątkowo smutna i kryzysowa sytuacja. Cały personel medyczny jest do dyspozycji prokuratury - mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Lidia Rudzka, dyrektor szpitala psychiatrycznego w Pruszkowie.

Mężczyzna, który został zamordowany, sam zgłosił się na policję prosząc o umieszczenie go w szpitalu, bo - jak twierdził - może komuś zrobić krzywdę. Był Polakiem, ale z amerykańskim paszportem, dlatego na miejsce wezwano służby konsularne.

(es)