Prokuratura sprawdza, czy policjanci zabezpieczający Marsz Niepodległości, który odbył się 11 listopada m.in. w okolicach Stadionu Narodowego w Warszawie, popełnili przestępstwo - dowiedział się reporter RMF FM, Krzysztof Zasada. Chodzi o kontrowersyjne zachowania głównie oddziałów prewencji, których funkcjonariusze między innymi bili ludzi na dworcu Warszawa Stadion.

Tegoroczny Marsz Niepodległości w Warszawie 11 listopada był bardzo niespokojny. Policja poinformowała o zatrzymaniu 36 osób i licznych mandatach, podpalone zostało także jedno z mieszkań. Funkcjonariuszom natomiast zarzuca się brutalność, naruszanie nietykalności dziennikarzy i ranienie gumową kulą m.in. fotoreportera "Tygodnika Solidarność".

W ocenie Komendy Stołecznej Policji, "grupy chuliganów zaatakowały policjantów chroniących bezpieczeństwo innych ludzi". To dlatego do działań ruszyły pododdziały zwarte, które użyły środków przymusu bezpośredniego - gazu łzawiącego i broni gładkolufowej.

Chcecie dowiedzieć się, jak przebiegał tegoroczny Marsz Niepodległości minuta po minucie? Zobaczcie naszą relację.

Prokuratura sprawdza obecnie czy policjanci nie popełnili podczas marszu przestępstwa. Analizowane są materiały filmowe z monitoringu, a także nagrania, które pojawiły się w internecie. 

Uczestnicy marszu publikowali w sieci liczne filmy m.in. ze stacji PKP Warszawa Stadion. Widać na nich jak policjanci przy pomocy pałek atakują ludzi. Funkcjonariusze zapewniali, że wcześniej kibice i narodowcy ich sprowokowali, m.in. obrzucając kamieniami. 

Na wniosek policji, która przekazała dokumentację, prokuratura ma dokonać tak zwanej oceny prawno-karnej zachowań funkcjonariuszy. Od opinii instytucji zależy czy zostanie wszczęte śledztwo w sprawie przekroczenia przez mundurowych uprawnień. 

Równolegle policja prowadzi wewnętrzne postepowanie kontrolne dotyczące wydarzeń z marszu 11 listopada. Jak informowaliśmy wcześniej, komenda analizując nagrania wideo, ma problem z identyfikacją policjantów w kaskach, którzy brali udział w tych zajściach. Dzieje się tak dlatego, że członkowie wysłanego tam oddziału do niczego się nie przyznają.




Opracowanie: