Prokuratura wojskowa odpiera zarzuty o niestaranności w śledztwie w sprawie Nangar Khel. Nie ma notatki wojsk amerykańskich o ostrzale wioski - twierdzi zastępca prokuratora naczelnego. O takim dokumencie mówił dziennikarzom kolega żołnierzy oskarżonych o ostrzelania afgańskich cywilów.

Nie ma 100-procentowej pewności, że nie istnieje amerykańska notatka z nasłuchu radiowego rozmów polskich żołnierzy w Nangar Khel. Nikt jej po prostu nie dostarczył, choć - jak mówi pułkownik Jerzy Arymiak - prokurator prowadzący śledztwo zwracał się do wszystkich instytucji, które mogły mieć wiedzę o wydarzeniach w Nangar Khel, także do dowództwa amerykańskiego kontyngentu: Uzyskał od wszystkich wezwanych instytucji odpowiedzi. Wśród tych pisemnych odpowiedzi i dostarczonych dokumentów, takich meldunków nie było. Amerykanie odpowiedzieli też że żadnych sił USA nie było w pobliżu zdarzenia i nie zauważyły tam ruchów sił wrogich, czyli talibów.

Naczelna prokuratura przekonuje też, że wczorajsze odwołanie prokuratora Frankowskiego, który prowadził śledztwo to reorganizacja etatów i nie ma związku ze śledztwem. To zbieg okoliczność, że dostał decyzję faksem akurat w dniu, gdy sąd zwrócił akt oskarżenia – twierdzą szefowie prokuratury.