Prokuratura w Zakopanem wszczęła postępowanie w sprawie pikiety obrońców praw zwierząt na drodze do Morskiego Oka. Aktywiści blokowali drogę przez bez zgody lokalnych władz blokując przejazd wozów z turystami.

Zostało wszczęte postępowanie sprawdzające, podczas którego prokurator sprawdzi, czy doszło do naruszenia prawa przez grupę obrońców praw zwierząt, którzy blokowali drogę do Morskiego Oka - powiedział szef zakopiańskiej Prokuratury Rejonowej Zbigniew Lis.

Do pikiety na drodze do Morskiego Oka doszło 9 listopada. Wówczas grupa kilkudziesięciu aktywistów przez blisko dwie godziny siedziała na tej popularnej trasie turystycznej, blokując przejazd.

Zdaniem składającego zawiadomienie do prokuratury starosty tatrzańskiego Andrzeja Gąsienicy-Makowskiego, obrońcy praw zwierząt, nie mieli zgody lokalnych władz na taką formę protestu.

Władze gminy Bukowina Tatrzańska dały zgodę na protest, ale bez blokowania przejazdu. W momencie, kiedy aktywiści zablokowali drogę, ich protest stał się nielegalny - powiedział Gąsienica-Makowski. Zauważył, że ekolodzy nie tylko blokowali ruch turystyczny, ale i przejazd pracownikom Tatrzańskiego Parku Narodowego, obsłudze górskich schronisk czy służbom ratunkowym.

Za nielegalne blokowanie jezdni grozi kara od 6 miesięcy do ośmiu lat pozbawienia wolności. Starosta zapowiedział, że przygotowywane są kolejne zawiadomienia do prokuratury m.in. o stalking, którego mieli się dopuścić aktywiści wobec fiakrów.

Zdaniem ekologów konie pracujące przy transporcie turystów są zmuszane do pracy ponad ich siły, a to jest przestępstwo znęcania się nad zwierzętami. Obrońcy praw zwierząt, opierając się na wykonanej przez siebie ekspertyzie, twierdzą, że wozy wypełnione turystami są przeciążone. Według tej ekspertyzy wóz należy odciążyć o 926 kg, czyli trzeba by zdjąć z niego blisko 11 pasażerów. Wtedy na wozie mógłby pozostać jeden pasażer i woźnica.