Tomasz Skory: Nie widać po pani dumy z powodu zdobycia dla budżetu dodatkowych 4 miliardów złotych. Trochę jestem zdziwiony.

Zyta Gilowska: Bo wcale nie jest pewne, że budżet te 4 miliardy będzie miał. Takie rachuby prezentowały różne rządy – podwyższaliśmy akcyzę na różne wyroby, po czym okazywało się, że wpływy do budżetu malały. Nie zawsze podwyższanie podatku oznacza wzrost wpływów budżetowych.

Tomasz Skory: Ale podatki osobiste to są takie podatki, od których nie można uciec albo bardzo trudno.

Zyta Gilowska: Można – można się mniej wysilać, można popaść w lenistwo. Można uznać, że się nie opłaca skoro budżet będzie „golił” – dzisiaj był pomysł żeby nawet 50 procent podatku wprowadzic.

Tomasz Skory: Ten pomysł PSL-u może wrócić

Zyta Gilowska: Może.

Tomasz Skory: Nie boi się pni tego?

Zyta Gilowska: Nie.

Tomasz Skory: Jakoś niefrasobliwie pani podchodzi do tego.

Zyta Gilowska: Nie niefrasobliwie tylko z pewnym dystansem, bo gdybym się tym przejmowała nie mogłabym żyć a przecież jestem tylko człowiekiem. Podczas posiedzenia komisji walczyłam jak umiałam, ale posiedzenie się skończyło i trudno.

Tomasz Skory: Czy opozycja – przeciwna podnoszeniu obciążeń podatkowychów, jak pani partia – może zrobić cokolwiek żeby powstrzymać tę „maszynkę do głosowania”, która wszystko miażdży?

Zyta Gilowska: My nie jesteśmy opozycją przeciwną podnoszeniu podatków, tylko my jesteśmy opozycją, która z uporem twierdzi, że podatki należy obniżać, bo podatki są w Polsce za wysokie co ludzi zniechęca do większego wysiłku, co podwyższa koszty pracy, co w rezultacie niszczy rynek pracy, co w żadnym razie nie stymuluje rozwoju.

Tomasz Skory: A co w tej intencji może pani zrobić?

Zyta Gilowska: Mogę starać się wytłumaczyć koalicji rządzącej oraz innym kontrahentom parlamentarnym, żeby nie popełniali głupstw – usiłowałam to dzisiaj zrobić, aczkolwiek, przyznaję, z marnym skutkiem.

Tomasz Skory: Jest pani przekonana. Że zmian w PIT-ie można uniknąć i nie pogrążyć tym samym finansów publicznych na 4 miliardy?

Zyta Gilowska: Bezwzględnie, jestem o tym przekonana.

Tomasz Skory: To skąd wziąć te pieniądze?

Zyta Gilowska: Mówiliśmy o tym w środę, że takie pieniądze można zdobyć zmieniając nieco zasady funkcjonowania specjalnych instytucji państwowych – wskazanych agencji, czegoś co nazywa się gospodarstwo pomocnicze, które funkcjonuje jak w socjalizmie, albo takie coś jak środek specjalny.

Tomasz Skory: Być może to są inne elementy planu profesora Belki, który powstaje. PIT jest jednym z elementów tego wielkiego planu.

Zyta Gilowska: Wierzę, że profesor Belka ma wielki plan. Ale mnie jako opozycję obowiązuje nieufność, ponieważ nie znam tego planu. Wiem tylko, że na początek idą duże zmiany w podatkach. Co więcej, chcę wyjaśnić, że informacja, iż poszukujemy 40 miliardów nie jest w pełni prawdziwa. Deficyt ma wynosić 40 miliardów i nie jest powiedziane, że tyle właśnie brakuje. Opowiadanie, że jest jakaś luka do 90 miliardów jest po części pustosłowiem – taka luka była, ale wtedy gdy budżet poprzedniego rządu zakładał gwałtowny wzrost wydatków.

Tomasz Skory: Mówimy o rozwiązaniach modelowych, a w sejmowej debacie zapowiadała pani, że Platforma będzie „bronić podatników przed wzrostem obciążeń podatkowych”. Jak to zamierzacie zrobić?

Zyta Gilowska: Dzisiaj broniliśmy składając mnóstwo poprawek - od radykalnych w rodzaju zrezygnowania z opodatkowania przychodów z odsetek, dywidend i operacji drobniejszych również.

Tomasz Skory: Ale porzućmy ten model i skupmy się na podatniku, który może rozważać – zabrać pieniądze z lokat bankowych, które zostały opodatkowane i przenieść na giełdę, kupić obligacje, nieruchomości, dolary – co pani radzi? Jak to bronić.

Zyta Gilowska: Mogę tylko powiedzieć podatnikom, że dosłownie szalałam, żeby od tej koncepcji odejść, ponieważ podatek od odsetek i innych przychodów kapitałowych jest zbyt duży, zbyt raptowny, wprowadzony ryczałtem – to jest karabin maszynowy, jak powiedziałam w wystąpieniu sejmowym. Sugestie, które pan przedstawia są niejednorodne, bo ci bogaci wiedzą, że mają się udać na giełdę a biedni nie wiem co zrobią. Obawiam się, że niektórzy wycofają oszczędności z banku, zamienią na dolary – to jest bardzo głęboko tkwiące w nas przyzwyczajenie, tak robiliśmy latami i wielu osobom być może się to przypomni. Osobiście bolałabym nad tym, bo nie jest dobrze jeśli pieniądze wycofywane są z banku, ale z drugiej strony niespecjalnie bym się dziwiła takiej reakcji. Ostrzegaliśmy bardzo przed tym rząd.

Foto: Marcin Wojcicki