„Będzie na początku duża ostrożność, ale to będzie przywoływane, będzie kontekstem tych kampanii. No i pytanie czy będzie instrumentalizowane obficie, czy skromnie. Ja mam nadzieję, że skromnie” - tak na pytanie o to, jak śmierć Pawła Adamowicza zaciąży na kampaniach wyborczych do Parlamentu Europejskiego i parlamentu odpowiedział w Popołudniowej rozmowie w RMF FM prof. Rafał Matyja.

"Mam nadzieję, że nie będzie próby na większą skalę wykorzystania tego (tragicznej śmierci Pawła Adamowicza - przyp.red.). Opozycja jest w sytuacji, w której wie jedno: teraz to Prawo i Sprawiedliwość ma trudno" - dodawał politolog i wyjaśniał, że PiS "ma kłopot ze sporym fragmentem swojej narracji". "To jest pewien kłopot, że albo się ignoruje fakt, który miał miejsce, mówi się ‘zabójstwo Pawła Adamowicza nie tutaj nic do rzeczy, zawsze mówiliśmy o nim prawdę’, albo się trochę zmienia, łagodzi ton".

Gość Marcina Zaborskiego był pytany o spór senatorów dotyczący tego, jak ma brzmieć uchwała poświęcona pamięci zamordowanego Pawła Adamowicza. To pewnie pierwszy z cyklu element sporu, chociaż ten spór rozpoczął się dzień po ataku na Pawła Adamowicza, kiedy zaczęto rozmawiać czy to jest czyn szaleńca, czy to jest polityczne lub nie, żeby jakoś osadzić w naszych ramach rozumienia rzeczywistości całą rzecz - skomentował. Politolog wyjaśniał, że spór w dotyczący Pawła Adamowicza "jest zrozumiały". "Nie będziemy mieli jednego zdania na tę sprawę, ale do dobrego tonu należałoby chyba zrobienie miejsca opozycji. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nie chciało tego projektu, to niech ona go przygotuje" - stwierdził.

"Schetyna może poprowadzić PO do zwycięstwa"

W internetowej części Popołudniowej rozmowy w RMF FM Marcin Zaborski pytał swojego gościa o rolę Grzegorza Schetyny w Platformie Obywatelskiej. "Może doprowadzić do zwycięstwa, bo może być liderem w tym sensie, że jest twardym charakterem" - stwierdził prof. Rafał Matyja. Politolog podkreślał, że "to może być pewien atut" w momencie, gdy Polacy zastanawiają się, kto jest naprzeciwko Jarosława Kaczyńskiego. "Wprawdzie za nim nie przepadamy, ale jest dostatecznie twardy i mocny, żeby stawiać opór. Teraz nie jest czas na zastanawianie się, kto ma być liderem Platformy,(...) tylko jak pokazać ciekawszy wizerunek tej partii, która nie ma tylko jednego lidera - która ma dwie-trzy osoby, na które można się orientować" - ocenił Matyja.


Marcin Zaborski, RMF FM: Politycy w Senacie starli się o to, jak ma brzmieć uchwała poświęcona pamięci zamordowanego Pawła Adamowicza. Wygląda na to, że polityka wraca na dobrze znane, utarte tory.

Rafał Matyja: No tak, to jest pierwszy z cyklu element takiego sporu, chociaż ten spór się zaczął już w dzień po zabójstwie, jeszcze chyba za życia Pawła Adamowicza, kiedy zaczęto rozmawiać czy to jest czyn szaleńca, czy to jest polityczne, czy niepolityczne, żeby jakoś osadzić w naszych ramach rozumienia rzeczywistości całą rzecz. I to od początku było wiadomo, że takie zdarzenie będą wszyscy przypisywali do tego sposobu, jaki rozumieją rzeczywistość. To jest zrozumiały spór, nie mamy jednego poglądu na tą sprawę, nie będziemy mieli, natomiast do dobrego tonu należałoby chyba zrobienie miejsca opozycji i nawet niech ona to przygotuje. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość nie chciało tego projektu, to niech opozycja przygotuje, a oni się wstrzymają... Coś takiego. Nie wiem, mnie się wydaje, że o uchwały Senatu w takich sprawach naprawdę nie kruszyłbym kopii.

Ale nie od dziś obserwuje pan politykę, widzi ją bliżej i dalej. Jak bardzo śmierć Pawła Adamowicza zaciąży nad kampanią wyborczą, najpierw europejską, a potem parlamentarną?

Nie wiem jak nad kampanią zaciąży. To jest kwestia decyzji takich na zimno podejmowanych. Ona zaciąży bardzo - i to jest ciekawe jak, bo nie wiemy tego od razu - nad tym jak społeczeństwo będzie postrzegać politykę, różne wypowiedzi, konflikt polityczny na dłuższą metę. To jest takie wydarzenie, wobec którego trudno było przejść obojętnym. Jest masa rzeczy, na którą ludzie są już znieczuleni: kolejne zarzuty, jakieś afery i tak dalej. Tu trudno było powiedzieć, że to jest jeszcze jedna taka sama rzecz. Myślę, że to jest duże wydarzenie, ale jak społeczeństwo sobie z nim poradzi, to jest dla mnie zagadka. Jak politycy? To mniej więcej widać. Będzie na początku duża ostrożność, nawet to będzie przywoływane, to będzie kontekstem tych kampanii. No i pytanie, czy będzie instrumentalizowane obficie czy skromnie. Ja mam nadzieję, że skromnie.

Była prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz w Onecie mówiła tak: "Jako opozycja nie możemy sobie pozwolić, by był to nasz mit smoleńskopodobny". Politycy opozycji stoją przed taką pokusą?

Ja myślę, że "smoleńskopodobny" to jest zły kontekst. Natomiast może być rzeczywiście tak, że ile razy Prawo i Sprawiedliwość zaatakuje ostrzej, to będzie podnoszone "nie róbcie tego, bo sobie przypomnijcie Pawła Adamowicza". To jest taka instrumentalizacja, która się narzuca. Bardzo łatwo sobie wyobrazić taką dyskusję w Sejmie, w studio telewizyjnym, w studio radiowym. Wydaje mi się, że to jest możliwe. Mam nadzieję, że się na tym skończy, że nie będzie próby właśnie jakiegoś na większą skalę wykorzystani tego, bo to jest tak, że opozycja jest w sytuacji, w której wie jedno: teraz Prawo i Sprawiedliwość ma trudno, ma gorszą sytuację...

No właśnie, ale co to znaczy "ma trudno"? Przed jakimi wyzwaniami stoi dzisiaj Prawo i Sprawiedliwość już w kontekście Gdańska?

To dość prosto można wytłumaczyć. Jest bardzo ciekawy tekst Jacka Karnowskiego, który mówi, że uleganie presji w sprawie mowy nienawiści może nas pozbawić rdzenia naszej narracji, czyli mówienia prawdy o rządach Platformy, atakowania Platformy i tak dalej. Jeżeli Prawo i Sprawiedliwość zrezygnowałoby z tego - ja nie chcę powiedzieć złośliwie, że niewiele by zostało - ale pewien sposób mobilizowania części elektoratu straciłoby. Nie wiem, na ile to jest skuteczne, ale ten sposób mobilizowania jest obecny. On jest głównym tonem wiadomości telewizyjnych, mówię tu o telewizji publicznej. To jest pewien kłopot: albo się ignoruje fakt, który miał miejsce, czyli mówi się "zabójstwo Pawła Adamowicza tu nie ma nic do rzeczy, myśmy zawsze mówili po prostu o nim prawdę". Bardzo trudno jest to podtrzymywać. Albo się trochę zmienia, łagodzi ton, zastanawia czy tak można. To jest kłopot, realny. Prawo i Sprawiedliwość ma kłopot ze sporym fragmentem swojej narracji i Karnowski jako dość bystry obserwator to zauważył i nazwał. Bardzo ciekawie.

Na progu kampanii wyborczej stoi Platforma Obywatelska, Prawo i Sprawiedliwość, ale stoją też inni. Mamy Roberta Biedronia z jednej strony, a z drugiej na przykład Roberta Gwiazdowskiego, który też się szykuje do startu w wyborach. I jeden i drugi mówi: Policzmy się. I jeden i drugi mówi: Chcę przełamać wojnę PO-PiS-u. Wróży pan sukces któremuś z tych aktorów?

To znaczy wydaje mi się dzisiaj, że przewaga Roberta Biedronia nad Robertem Gwiazdowskim jest duża, bo zaczął wcześniej, ma za sobą jednak dłuższą karierę polityczną, jest weryfikowany przez bycie prezydentem Słupska. To jest bardzo ważna weryfikacja dla polityka - bycie prezydentem miasta to zupełnie inna jazda niż bycie posłem, który zawsze może się schować, nic nie powiedzieć, nie zabrać głosu. Prezydent miasta tu zabiera głos przez całą kadencję, ciągle. Więc to jest dobry moment, żeby się policzyć. Z dwóch powodów. Po pierwsze to jest moment, w którym partie, które chcą zostać zobaczone, mają łatwiej, bo w wyborach do Parlamentu Europejskiego głosuje bardziej zainteresowana polityką publiczność, więc łatwiej tam osiągnąć te kilka procent więcej niż w normalnych wyborach, a po drugie jest to do pewnego stopnia bezkarne. Bo możemy uczciwie powiedzieć, że nikt nam nie wmówi, że to jest ta wojna, w której decydują się losy Polski, że to jest pytanie o to, kto będzie rządził. Nie, w wyborach europejskich decyduje się to, kto będzie siedział w Parlamencie Europejskim.

Ale wierzy pan w to, że przychodzi ktoś, kto rozbija tę PO-PiSową wojnę?

Tak może być, bo tak można powiedzieć trochę niemądrym dowcipem, że dotąd PO i PiS będzie rządzić, dopóki ktoś nie przyjdzie i tego nie zakwestionuje skutecznie.

Tak, ale jak czytam pana teksty, to...

A kiedy to będzie?

...tam czytam o takim sceptycyzmie czy niezbyt hurra-optymizmie, bo pisze pan na przykład, że ten nowy język w polityce - jeśli się w ogóle może pojawić - to gdzieś z dala od mediów, z dala od tej bieżącej "nawalanki" politycznej.

To prawda, ale jednym ze sposobów jest wchodzenie ludzi, którzy w tym parlamentarnym zgiełku nie uczestniczyli. Wszedł Paweł Kukiz poprzednio z Ryszardem Petru, których nie było. Teraz próbuje Robert Biedroń, próbuje Robert Gwiazdowski. Mogą próbować różni. Mnie się wydaje, że komuś się w końcu uda przynajmniej poważnie to podważyć. Nie powiem, komu się uda, bo za każdym razem to jest zagadka, niespodzianka. To jest trochę tak, jak się pojawia beniaminek w ekstraklasie, tak? I nie wiadomo, czy on nawiąże walkę równą z najlepszymi czy po prostu spadnie po roku.


Opracowanie: