Afera reprywatyzacyjna to dobra okazja, żeby zmarginalizować Hannę Gronkiewicz-Waltz w Platformie Obywatelskiej - uważa prof. Andrzej Zybała, politolog ze Szkoły Głównej Handlowej. "Nie należy do takiego skrzydła w Platformie, które lubi Grzegorz Schetyna" - podkreśla prof. Zybała w rozmowie z Marcinem Zaborskim. "To nie oznacza, że będą przedterminowe wybory. Na pewno pani prezydent zrobi wiele, żeby się utrzymać na tym stanowisku. To byłaby dla niej olbrzymia porażka, gdyby musiała skończyć swoją kadencję przed upływem terminem" - dodaje prof. Zybała.

Afera reprywatyzacyjna to dobra okazja, żeby zmarginalizować Hannę Gronkiewicz-Waltz w Platformie Obywatelskiej - uważa prof. Andrzej Zybała, politolog ze Szkoły Głównej Handlowej. "Nie należy do takiego skrzydła w Platformie, które lubi Grzegorz Schetyna" - podkreśla prof. Zybała w rozmowie z Marcinem Zaborskim. "To nie oznacza, że będą przedterminowe wybory. Na pewno pani prezydent zrobi wiele, żeby się utrzymać na tym stanowisku. To byłaby dla niej olbrzymia porażka, gdyby musiała skończyć swoją kadencję przed upływem terminem" - dodaje prof. Zybała.
Hanna Gronkiewicz-Waltz /Marcin Obara /PAP

Marcin Zaborski: Przed nami nowy sezon polityczny. Czy pana zdaniem afera reprywatyzacyjna to będzie główne danie w menu tego sezonu?

Prof. Andrzej Zybała: Wiele na to wskazuje. To jest duża sprawa. Pewnie politycy uważają, że warto przyłożyć tak dużemu politykowi jak Hanna Gronkiewicz-Waltz. Więc wiele wskazuje na to, że rzeczywiście wokół tego będzie się dużo działo.

Opozycja znajdzie na długo paliwo, żeby podgrzewać atmosferę związaną z aferą reprywatyzacyjną?

Na pewno. To jest wielka sprawa i jest też wiele poszlak wskazujących na to, że jest więcej tego typu transakcji, które budzą emocje czy wątpliwości.

I te emocje będą rozgrzewały pewnie i Prawo i Sprawiedliwość, ale i Platforma Obywatelska z drugiej strony, próbując odwrócić uwagę. Pytanie, czy nie sprawdzi się powiedzenie: "gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta". A pytanie, kto mógłby być tym trzecim w tym przypadku?

Jest wielu chętnych do skorzystania. Na pewno partia Nowoczesna, która chce pokazać, że jest czymś innym niż Platforma Obywatelska i że też ma taki potencjał do zdobywania punktów w takich starciach. Jest Partia Razem, która też wykazuje zainteresowanie tym, więc wiele wskazuje na to, że będzie się działo.

Ale są jeszcze ruchy miejskie, które tą sprawą zajmowały się już dawno i o niej przypominały i teraz mogą o niej mówić jako bohaterowie, którzy ją wyciągnęli.

Z pewnością. Stowarzyszenie "Miasto jest Nasze" wiele w tej dziedzinie zrobiło i zgromadziło szereg danych, które pokazały złożoność tej sprawy i jej duży wymiar. Prawdopodobnie będą próbowali coś na tym zyskać. Być może będą próbowali jakichś koalicji z partiami politycznymi. To jest dla nich na pewno wielka gratka.

Hanna Gronkiewicz-Waltz w ogniu krytyki, ale nie zamierza ustępować. Zapowiada, że jeśli PiS będzie chciał wprowadzić zarząd komisaryczny w Warszawie, ona odwoła się do sądu administracyjnego. Ale są politologowie, którzy mówią, że to jest początek końca kariery prezydent Gronkiewicz-Waltz. Pan wpisuje się w ten sposób myślenia?

Ja myślę, że to jest zmierzch jej kariery. Ona zresztą miała bardzo długą karierę publiczną i ta rzecz, która ją teraz dotyka jest bardzo duża. Nie jest pewne, czy Platforma rzeczywiście będzie chciała obciążać się taką postacią i taką sprawą. Ta sprawa jest bardzo duża z tego względu, że jest całkowicie jasna. Te argumenty, które padły w sferze debaty o tej aferze - wszyscy mówią w zasadzie o aferze, nawet „Gazeta Wyborcza”. To jest coś dużego i to jest olbrzymie obciążenie dla partii politycznej, z której się wywodzi.

I nie ma sposobu na to, żeby Hanna Gronkiewicz-Waltz wybroniła się? Musi nastąpić ten zmierzch, o którym pan mówi?

Wydaje mi się, że tak. Zresztą Hanna Gronkiewicz-Waltz też nie należy do takiego skrzydła w Platformie, które bardzo lubi Grzegorz Schetyna. To jest więc dobra okazja, żeby takiego polityka zmarginalizować.

Czyli słusznie politycy opozycji już się zastanawiają, rozglądają, rozmawiają o tym, kto mógłby być kandydatem na prezydenta stolicy?

To nie oznacza, że będą przedterminowe wybory. Ja myślę, że na pewno pani prezydent zrobi wiele, żeby się utrzymać na tym stanowisku. To byłaby dla niej taka osobista porażka, olbrzymia porażka, gdyby musiała skończyć swoją kadencję przed upływem terminu.

Czyli dzielenie skóry na niedźwiedziu na razie po tej opozycyjnej stronie...

Na razie tak. Ja myślę, że w tym, co się dzieje i w tym, co robią rządzący, jest dużo takich osobistych animozji między politykami PO i PiS-u. Dla PiS-u jest to teraz świetna okazja, żeby się odgryźć za różne złe rzeczy, które im prezydent Warszawy wykonywała.

Tyle, że Hanna Gronkiewicz-Waltz przypomina, że to także w czasie rządu Prawa i Sprawiedliwości w Warszawie, rządów prezydenta Kaczyńskiego ta sprawa reprywatyzacyjna też żyła i też są pewne wątki, które można przypomnieć.

Reprywatyzacja jest trudna polityką. Wszyscy mieli z tym trudności z tego względu, że nie było bardzo jasnych, ramowych przepisów ustawowych, legislacyjnych, które by wyznaczały pewną ścieżkę, w jaki sposób postępować z przypadkami, kiedy trzeba mienie oddać, czy powinno się oddać, czy jest sytuacja, która wskazywałaby na to, że należy oddać. Wydaje mi się, że ten problem jest taki, że nie było właśnie tych regulacji centralnych i samorządowcy mieli problem, jak z tym procedować.

To będzie nadzwyczajna komisja z mieście, która ma się tym zajmować, ma pokazać, jak to wszystko wyglądało rok po roku. Pytanie, czy mogłaby się tym zająć komisja śledcza w Sejmie?

Ja myślę, że do tego dojdzie, bo rządzący na pewno nie przepuszczą takiej okazji, żeby "przyłożyć". Więc na pewno taka komisja powstanie i to będzie spektakl. To będzie coś, co ma wielki format polityczny i z tego mogą wyłonić się bardzo ciekawe, nowe zjawiska.

Na razie będzie inny spektakl w Sejmie, bo on na pewno będzie. Komisja śledcza do sprawy Amber Gold rusza już we wrześniu, za kilka dni.

Właśnie, to jest kolejne takie pole konfliktu, spektakularne, które nasi wyborcy lubią, bo to będzie przedstawienie.

Myśli pan, że wyborcy czekają rzeczywiście na to przedstawienie?


Tak, ja myślę, że wszyscy czekają, media przede wszystkim czekają, bo to będzie też dla nich taka szansa, żeby docierać do nowych grup odbiorców i pokazywać sprawność w przekazywaniu informacji. Nie mam zastrzeżeń do mediów pod tym względem, bo to jest naturalne, że się wychwytuje takie spektakularne rzeczy. Natomiast politycy tworzą takie możliwości.