Nie będzie dziś wyroku w sprawie trzech mężczyzn, którzy w całej Polsce okradali metodą "na wnuczka". Sąd w Białymstoku uznał, że proces ma być wznowiony. Trzeba też będzie przesłuchać kilku dodatkowych świadków. Kolejna rozprawa odbędzie się dopiero w połowie października.

Przed tygodniem przewód sądowy został zamknięty, a strony wygłosiły mowy końcowe. Prokurator zażądała dla trzech oskarżonych mężczyzn kar od roku i dwóch miesięcy do czterech i pół roku więzienia oraz częściowego naprawienia szkody wyrządzonej pokrzywdzonym.

Sąd poinformował, że rozważa zmianę kwalifikacji prawnej czynów, choć szczegółów nie podał. Podjął za to decyzję, że należy wznowić przewód sądowy i uzupełnić dowody, w tym przesłuchać, prosząc o pomoc prawną sądy w Nowym Sączu i Ostrowie Wielkopolskim, dwoje świadków. Dlatego rozprawa została odroczona do jesieni.

Oskarżona przed białostockim sądem grupa działała w różnych miastach Polski (jedna osoba jest poszukiwana listem gończym) w identyczny sposób. Wytypowana z książki telefonicznej osoba, która w ich przekonaniu powinna być w podeszłym wieku, była przekonywana, że dzwoni np. jej wnuk, który jest w pilnej potrzebie finansowej.

Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, likwidując nawet lokaty w bankach. Dopiero po fakcie sprawdzali, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze.

Oskarżeni o oszustwo to mieszkańcy okolic Wałbrzycha, mają od 27 do 33 lat. Jeden z nich to recydywista. Nie wiadomo, ile dokładnie takich oszustw mają na koncie. Część z nich to próby nieudane. Podczas jednej z nich, w lipcu 2008 roku w Lublinie, kobieta zawiadomiła policję i pierwszy z oszustów został zatrzymany. W akcie oskarżenia wymienionych zostało dziewiętnaście poszkodowanych osób, które straciły ok. 200 tys. zł.