Kłopotów z bramkami na autostradach mogłoby nie być, gdyby nie... zmiana rządu. Wczoraj Sejm pobił rekord "gaszenia pożaru" i w 16 godzin uchwalił ustawę, umożliwiającą podnoszenie bramek na zatłoczonych w wakacje autostradach. Ten sam problem w ubiegłym roku próbował rozwiązać rząd Donalda Tuska. Przygotował jednak plan... i odszedł.

Kiedy w czasie ubiegłorocznych wakacji w związku z gwałtownym wzrostem natężenia ruchu autostrady się zatkały, rząd Donalda Tuska zapłacił koncesjonariuszom-operatorom autostrad blisko 20 milionów złotych za otwarcie bramek, które spowalniały ruch. Już w kwietniu jednak zaczął też szukać rozwiązania, które pozwoliłoby na upłynnienie ruchu. Zajmowała się tym ówczesna minister infrastruktury, wicepremier Elżbieta Bieńkowska.

System?

Plan rozwiązania Bieńkowska przedstawiła jako rekomendację dla swojej następczyni, we wrześniu ubiegłego roku. Bramki miały z autostrad po prostu zniknąć, zastąpione przez system elektronicznego poboru opłat. Kierowcy montowaliby w samochodach bezpłatne (nawet wypożyczane) urządzenia, przy pomocy których system mógłby obciążać ich opłatami wyłącznie za faktycznie przejechane kilometry.

Jeśli wierzyć odchodzącej poprzedniczce minister Wasiak - taki system właściwie był już uzgodniony. Nie tylko z operatorem, jakim jest GDDKiA (co było najprostsze, bo to firma państwowa), ale też z prywatnymi koncesjonariuszami, operującymi na autostradach: Autostradą Wielkopolską S.A., Stalexportem i GTC - operatorem północnego odcinka A1, kluczowego dla transportu na Wybrzeże w czasie wakacji.

Obejmujący niezależnie od operatora wszystkie odcinki autostrad system poboru mógłby - według Bieńkowskiej - ruszyć w 2016. Uzgodniony w rozmowach plan przewidywał też rozwiązanie, dotyczące zaczynającego się właśnie sezonu urlopowego. W momencie, kiedy będą przeprowadzone zmiany prawne, GTC będzie w stanie na przyszłe wakacje przygotować tego rodzaju system na swoim kawałku A1 - mówiła Bieńkowska we wrześniu. Czyli będziemy to traktować jako pilotaż, ale tam już to będzie działać. Na przyszłe wakacje. czyli w roku 2015 - mówiła.

Nic z tego nie wyszło

Dziś zaczynają się wakacje, które miały być już wolne od autostradowych korków. Żaden system elektronicznego poboru opłat jednak na nich nie działa. Dotyczące tegorocznego sezonu urlopowego słowa Bieńkowskiej "chcielibyśmy, żeby na odcinku koncesjonowanym przez GTC autostrady A1 to już działało..." zastąpiło uchwalenie przez Sejm wczoraj przesłanej przez rząd przedwczoraj (absolutny rekord szybkości uchwalania prawa - 16 godzin) ustawy, która umożliwia doraźne upłynnianie ruchu przez otwieranie bramek na autostradach. Na co dzień podstawą pobierania opłat za przejazd pozostają jednak, choć może coraz nowocześniejsze - zwykłe szlabany.

Jednak bramki

Następczyni Elżbiety Bieńkowskiej pół roku po jej rekomendacji oświadczyła, że przewiduje istotne problemy formalnoprawne z wprowadzeniem systemu elektronicznego poboru opłat. Uznała też, że byłby to system doraźny, a docelowy może wymagać uzgodnienia ze sposobem pobierania opłat, jaki może narzucić krajom członkowskim Unia Europejska. Minister Wasiak zapowiedziała więc uruchomienie systemu nie w 2015 pilotażowo, a w 2016 docelowo, ale - w 2018.

Do tego czasu zaś skupiła się na doskonaleniu istniejącego, anachronicznego systemu bramek na płatnych odcinkach autostrad, wskazując przy okazji na kosztowność rozwiązań systemowych. Nie po to robimy te usprawnienia, żeby robić sobie takie wydatki. Te wydatki ekstra wolałabym przeznaczyć na twardą infrastrukturę drogową - mówiła szefowa MIR w marcu.

Zakorkowana przyszłość

Uwagi ekspertów, że UE nie może narzucić sposobu pobierania opłaty, a najwyżej wymagać jego informatycznego zgrania z systemami działającymi w innych krajach Unii, a szlabany to nieefektywny przeżytek - nie znajdują w MIR posłuchu. Do urzędników nie przemawiają też argumenty o wciąż rosnącej liczbie samochodów i malejącej w związku z tym wydolności bramek, ani nawet to, że zwlekanie z wprowadzeniem jednolitego systemu poboru także oznacza stratę wielomilionowych zysków z poboru opłat.

Nadal więc mimo istnienia innych, wstępnie już przygotowanych rozwiązań, do 2018 roku kierowcy będą korzystali z infrastruktury drogowej, jak mówi minister Wasiak "twardej", ale blokowanej coraz doskonalszymi bramkami. Czyli... zatkanej.

(abs)