Przed sądem w Gdyni ruszył proces dwóch obywateli Holandii, którzy wiosną zostali zatrzymani po próbie nielegalnego kupienia pistoletu Glock i karabinu Kałasznikowa w jednym ze sklepów w Gdyni. Muratowi O. oraz Arslanowi O. grozi do 8 lat więzienia.

Przed sądem w Gdyni ruszył proces dwóch obywateli Holandii, którzy wiosną zostali zatrzymani po próbie nielegalnego kupienia pistoletu Glock i karabinu Kałasznikowa w jednym ze sklepów w Gdyni. Muratowi O. oraz Arslanowi O.  grozi do 8 lat więzienia.
Oskarżeni Holendrzy /Kuba Kaługa /RMF FM

26- i 29-latek nie przyznają się do winy. Cała rozprawa trwała bardzo długo - każde zdanie tłumaczone było na niderlandzki. Takim językiem posługują się oskarżeni. Jak informowali śledczy wiosną, są oni tureckiego i marokańskiego pochodzenia. Dziś udało się przesłuchać tylko jednego z sześciu świadków.

Z ich zeznań, które odczytywał dziś sąd wynika, że w sklepie z bronią chcieli kupić tylko gaz pieprzowy. W sądzie doszło nawet do nietypowej sytuacji - gdy oskarżeni wzajemnie zaczęli się przepytywać: "Czy my chcieliśmy kupić broń, czy chcieliśmy popełnić jakieś przestępstwo?". Nie, na pewno nie - odpowiadał swojemu koledze drugi z oskarżonych. Twierdzili też, że ponieważ sprzedawca był nieuprzejmy, zażartowali, iż chcą kupić broń.

W marcu zatrzymano trzech mężczyzn – obywateli Holandii - którzy w Gdyni próbowali kupić broń. Wielokrotnie notowała ich holenderska policja - między innymi za nielegalne posiadanie broni, napady i kradzieże. Na ławie oskarżonych zasiadło dziś dwóch z nich. Sprawa trzeciego - Samira K. - który czekał na swoich kolegów w samochodzie, została wyłączona do odrębnego postępowania, a następnie umorzona. Według naszych informacji mężczyzna wyjechał z Polski.

"Próbowali nas przekupić, wyciągnęli plik pieniędzy"

To pierwszy raz, gdy powiadomiłem policję o podejrzanym zachowaniu klienta. Bałem się, że to mogą być osoby związane z terroryzmem - przyznawał w marcu w rozmowie z reporterem RMF FM Cezariusz Stolarczyk, były żołnierz, dziś handlujący bronią. To jego i innego zawodowego żołnierza - Krzysztofa Kwaśnika - chcieli namówić do nielegalnej sprzedaży broni obywatele Holandii.

Zachowywali się trochę dziwnie, bardzo byli zainteresowani kałasznikowem i Glockiem. Wzbudziło to podejrzenie moje i kolegi. Krzysztof przejął rozmowę z nimi. Zaczęli nam proponować, żebyśmy na lewo sprzedali te karabiny, żeby wymazać z nich numery. Próbowali nas przekupić, wyciągnęli plik pieniędzy
- mówi w rozmowie z reporterem RMF FM Cezariusz Stolarczyk.

Mężczyźni – jak nam mówił - za sztukę proponowali 5 tys. dolarów. Normalnie taka broń jest warta 2,5 tys. zł.

Sprzedawcy zwrócili uwagę na mężczyzn już w momencie, gdy ci weszli do sklepu. Zbytnio cwaniakowaci byli. Pokroju trochę półświatka. Ubrani w dresy, klapki - mówi Cezariusz Stolarczyk. Przyznaje, że przez myśl przeszło mu, że to prowokacja służb specjalnych, które sprawdzają, czy nie handluje nielegalnie bronią.

Sprzedawcy postanowili, że przetrzymają jak najdłużej mężczyzn. Ja z jeszcze jednym klientem robimy film z tej transakcji. Krzysztof proponuje im, że mogą jedynie bez pozwolenia zakupić sobie gaz pieprzowy. Przy sprzedaży gazu próbowaliśmy jeszcze wyciągnąć od nich dokument tożsamości. Wyciągnęli, pokazując tylko zdjęcie. Widać było, że jest to dokument holenderski. Umiejętnie ukrywali wszystkie dane identyfikacyjne - mówi Cezariusz Stolarczyk.

Po tym, jak wyszli ze sklepu, chcieliśmy zrobić zdjęcia samochodu i tablic rejestracyjnych, ale okazało się, że tak umiejętnie zakrywali te tablice rejestracyjne, że nie było możliwości sfotografowania tego. Dopiero, gdy wskoczyli do auta i z piskiem opon zaczęli odjeżdżać spod sklepu, udało nam się zrobić jeszcze zdjęcia
- dodaje Stolarczyk.

Jeden ze sprzedawców wciąż jest zawodowym żołnierzem. Drugi to były wojskowy. Oprócz tego obaj prowadzą szkolenie - między innymi antyterrorystyczne, gdzie uczą ludzi rozpoznawać sytuacje niebezpieczne. Obaj poprosili o publikację swoich nazwisk.

(mpw)