Zarzut usiłowania zabójstwa usłyszał mężczyzna, który tydzień temu w Świnoujściu próbował powiesić swoją 5-letnią córkę, a potem chciał popełnić samobójstwo. Nie przyznał się do winy. Twierdzi, że nic nie pamięta. 45-latkowi może grozić nawet dożywocie.

Lekarze zgodzili się na przesłuchanie mężczyzny. Zeznał śledczym, że nie chciał skrzywdzić swojej córki. Tego, co działo się w ubiegłym tygodniu w nocy z wtorku na środę nie pamięta. Prokurator wciąż czeka na wyniki badania krwi pod kątem zawartości alkoholu. Mężczyzna dziś zeznał, że był trzeźwy. Butelek nie znaleziono też u niego w domu. Nie leczył się dotąd psychiatrycznie. Został tymczasowo aresztowany na 3 miesiące.

Do tych tragicznych zdarzeń doszło 18 czerwca około północy w bloku w centrum Świnoujścia. Usłyszałam przeraźliwy płacz dziewczynki i wezwałam policję - mówiła sąsiadka rodziny.

Na miejsce przyjechali funkcjonariusze, którzy musieli wyważyć drzwi, by wejść do środka. W pokoju znaleźli 5-letnią dziewczynkę powieszoną na haku od żyrandola i jej ojca. Mężczyzna próbował się powiesić. Matka dziecka była w tym czasie w pracy.

Na szczęście dziecko udało się uratować. Dziewczynka wyszła już ze szpitala. Jej ojcu za usiłowanie zabójstwa grozi od 8 lat pozbawienia wolności do dożywocia.

(MRod)