Podkrakowskie Balice chwalą się kolejnym rekordem. W pierwszym kwartale przyleciało i odleciało blisko 400 tys. osób - to aż o połowę więcej niż rok temu. Sukces już jest, ale nic więcej, gdyż nadal piętą achillesową lotniska jest komunikacja z centrum miasta – łatwiej do portu przylecieć niż do niego dojechać.

Nadal nie ma szybkiego i komfortowego połączenia Krakowa z Balicami. Pasażerowie samolotów nie chcą poruszać się komunikacją miejską - tylko co dziesiąty wybiera ten środek lokomocji. Nic dziwnego – co to za przyjemność podróżować w tłoku, na stojąco, a do tego z bagażem. Na lotnisko można zamówić taksówkę, ale jest ona bardzo droga, a taksówkarze mają swoje pomysły jak popsuć humor podróżnym.

Pojawiło się jednak światełko w tunelu – podobno w drugiej połowie maja do Balic pojadą szynobusy. I tu jest jednak zgrzyt, ponieważ ostatnie pół km trzeba będzie pokonać na pieszo z ciężkimi walizkami, bo zabrakło torów.

Samo lotnisko gościnnością też nie grzeszy. Mimo że działa całą dobę, to po północy czynne są już tylko automaty z wodą.