Jak spędzają wakacje szefowie rządów i głowy państw? W krajach biedniejszych - np. w Polsce - są dla nich specjalne ośrodki, za które płacą podatnicy. W tych bogatszych - np. w Hiszpanii - nie ma takich obiektów, a premier za wakacje płaci sam.

Pierwszy kraj jest na dorobku, biedny, z olbrzymimi długami, niedawno wszedł do Unii Europejskiej. Drugi kiedyś był biedny, w UE jest od kilkunastu lat, dziś to prężna i stabilna gospodarka. Dzieli je jednak nie tylko PKB, głęboka przepaść jest także w sferze tzw. kultury politycznej.

Początek sierpnia to w domach członków hiszpańskiego rządu ostatnie przygotowania do wakacji. Zgodnie z tamtejszym zwyczajem oficjalnie podawane jest miejsce odpoczynku premiera. Od jutra Jose Luis Rodriguez Zapatero będzie spędzał wakacje w wiejskiej willi na Menorce, jednej z wysp Archipelagu Balearów. A dom, w którym Zapatero spędzi wakacje, nie jest otoczony wysokim murem ani wojskiem. Willa została po prostu wynajęta przez szefa rządu na urlop.

Co ciekawe, jak mówi nasza korespondentka, w Hiszpanii nie ma ani jednego ośrodka rządowego. Premier i jego ministrowie sami sobie organizują wakacje i sami za nie płacą. Tak jak wszyscy. Podano już, kto i gdzie je spędza. Minister pracy będzie np. zwiedzał z rodziną Europę Środkową. Kto wie, może zahaczy o Polskę? Ale ponieważ jedzie sam, własnym samochodem, nie będzie się rzucał w oczy.

Teraz Polska – dla porównania. Nasz prezydent ma do wyboru kilka własnych ośrodków wypoczynkowych, ale jego ulubione miejsce to położona na Półwyspie Helskim „Mewa”. Prezydent jeździ tam niemal co roku i podobno jest tam także teraz. Piszemy podobno, bo ośrodek jest strzeżony niczym warowna twierdza: otoczony wysokim płotem z drutu kolczastego, na lądzie strzeżony przez żołnierzy i ochroniarzy, a na wodzie przez marynarkę wojenną RP (na czas pobytu zamykany jest nawet spory akwen).

Poza gronem wtajemniczonych i obsługi ośrodka nie widział praktycznie nikt, a kancelaria głowy państwa skąpi informacji o prezydenckich wakacjach. Wiadomo jedynie, że prezydent relaksuje się, grając w tenisa i przyjmując gości. Oczywiście, prezydent i jego otoczenie zapewniają, że tego wszystkiego nie można nazwać urlopem, bo w pozostałym czasie wypełnia on swoje obowiązki, co ma znaczyć, że pracuje normalnie. I to musi wystarczyć za odpowiedź, kto za te wyjazdy płaci...