Dzisiaj zaczyna się unijny szczyt w Brukseli. Lecą na niego zarówno premier jak i prezydent. Donald Tusk liczy na to, że w kuluarach szczytu uda się zebrać jak najwięcej głosów poparcia dla kandydatury Jerzego Buzka na stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego. Wczoraj Tusk rozmawiał o tym z Lechem Kaczyńskim. Zdaniem premiera rozmowa był udana i budująca.

Premier opuścił Pałac Prezydencki z przekonaniem graniczącym z pewnością, iż Lech Kaczyński wesprze rząd w Brukseli: Mamy wspólne stanowisko we wszystkich wspólnych sprawach - mówił premier. Wsparcie pana prezydenta zostało wypowiedziane i to jest już ważne, bo z tego wynika, że w Brukseli nie będzie dwugłosu w żadnej tych spraw - dodał.

Wspólne stanowisko nie oznacza jednak zużywania sił prezydenta w walce o fotel dla Jerzego Buzka, bo jak przekonywał Piotr Kownacki, na razie takiej kandydatury formalnie nie ma. O prezydenckim lobbingu na rzecz polskiego kandydata, będzie można mówić dopiero wtedy, gdy frakcja chadecka uzgodni między sobą, czy woli Buzka, czy też Włocha Mario Mauro.

Wtedy będzie można mówić sensownie o jego popieraniu, zabieganiu. W tej chwili jest to przedwczesne - mówił Kownacki. Prezydent może co najwyżej zagadnięty przez Sarkozy’ego czy Berlusconiego powiedzieć, że Buzek to dobry kandydat. Czy tego jednak oczekiwał premier? Oczekiwania premiera były raczej większe niż milczący lobbing.

Najlepsze co prezydent może zrobić dla Jerzego Buzka to podpisać Traktat Lizboński - uważa Radosław Sikorski. Według szefa MSZ-tu, kandydaturze Polaka na stanowisko szefa Parlamentu Europejskiego pomogłoby też gdyby PiS wszedł w europarlamencie do Europejskiej Partii Ludowej.